Kolejna łza spłynęła po moim policzku…
Katherine i Caroline ;) |
Siedzę na łóżku i patrzę na ramkę ze zdjęciami, która stoi na
stoliku nocnym. Jest tam zdjęcie moje i Caroline z balu maturalnego. Caroline
to moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od „piaskownicy” i od tego czasu
jesteśmy nierozłączne. Caroline jest jedynaczką. Jej mama- policjantka
wychowywała ją sama, ponieważ ojciec Care zostawił ją, kiedy miała trzy latka.
Jej mama przyjaźniła się z moją. Tak samo jak ja i Caroline znały się
praktycznie od urodzenia. Tak to jest, gdy ma się domy obok siebie. Aktualnie
trudno stwierdzić gdzie częściej bywam czy u mnie, czy u Caroline. Sąsiadki
stwierdziły, że praktycznie mieszkamy u siebie. Ze szkoły zawsze szłyśmy do
Caroline odrabiać lekcje, później do mnie, a na koniec nocowałyśmy u siebie.
Katherine i Lily ;) |
Kolejna łza i kolejne zdjęcie…
Tym razem moje i mojej kochanej siostrzyczki- Lily. Jestem od niej
starsza o rok. Ma piękne, długie blond włosy i zniewalający uśmiech. Na pewno
nie jesteśmy stereotypami rodzeństwa. Nie kłócimy się jak inne siostry. Nigdy
ze sobą nie konkurowałyśmy. Zawsze byłyśmy zżyte, a po śmierci rodziców
stałyśmy się dokładnie nierozłączne. Moi rodzice zginęli w wypadku
samochodowym. Od tego czasu nie mam nikogo prócz Caroline, Lily i mojego brata.
Kolejny potok łez spłynął po moim policzku, gdy ponownie uświadomiłam
sobie bolesny fakt. MIAŁAM brata.
***
-Kiedy on przyleci?- spytała się moja siostra.
Miała na sobie dzisiaj białą bluzkę z jakimś nadrukiem, żółte
krótkie spodenki i w tym samym kolorze trampki. Wyglądała uroczo. Jak nie moja
siostrzyczka.
-Nie mam pojęcia- odpowiedziała moja przyjaciółka.
Caroline ubrana była w krótkie spodenki, białą bokserkę, dżinsową
kurtkę z trzy-czwartym rękawem i czarne balerinki. Czyli jak zwykle. Moja
przyjaciółka uwielbia wygodne ciuchy. Mówi, że nie zależy jej, aby wyglądać
cudownie, ale żeby było jej wygodnie. Mimo to zawsze wygląda pięknie i
seksownie. Spojrzałam na siebie. Byłam ubrana w czarne, krótkie spodenki,
jasno-szarą bokserkę, bordową koszulę w kratkę, którą rozpięłam i czarne vansy.
Wszystkie trzy siedziałyśmy na lotnisku czekając na przylot mojego brata-
Elijah. Po śmierci rodziców wyjechał pracować do Hiszpanii. Brakowało mi go,
ale przynajmniej miałyśmy z Lily, za co żyć. Elijah zawsze się o nas troszczył
i pomagał.
-Ciekawe czy ma jakąś dziewczynę? Jak sądzisz Caroline?- zapytała
Lily i uśmiechnęła się.
-Lily skąd mam wiedzieć- odpowiedziała już trochę zirytowana
Caroline.
-Care, przy nas nie musisz udawać. Przecież wiemy, że Elijah Ci
się podoba- zaśmiała się Lily.
Kiedyś jakiś chłopak zaczął zaczepiać Caroline i Elijah mu
przywalił. Dość mocno… I od tego czasu śmiejemy się z Lily, że są w sobie
zauroczeni.
-Lily mogłabyś się w końcu zamknąć- odgryzła się Care.
-Caroline nie obrażaj się…
-Elijah- krzyknęłam, kiedy w tłumie zobaczyłam mojego brata.
Miał ciemne włosy. Był wysoki i dobrze zbudowany. Dwoma słowami-
bardzo przystojny.
-Katherine- przywitał mnie z uśmiechem i mocno przytulił.
Chwilę później dołączyły do nas Lily i Caroline, które także
wyciskały mojego braciszka. Postanowiliśmy pójść do najbliższej knajpy. Na
zewnątrz nikogo nie było, co wydawało się dziwne. Weszliśmy do baru, ale tam
oprócz barmana także nikogo nie zastałam. Usiedliśmy przy barze, zamówiliśmy
to, co chcieliśmy i zaczęłam z dziewczynami wypytywać Elijah o pobyt w
Hiszpanii. Opowiadał o pięknie tego kraju, ale ja przestałam słuchać, kiedy do
baru wszedł bardzo przystojny brunet. Chwilę mi się przyglądał, po czym
uśmiechnął się szeroko. O Boże, jaki on ma piękny uśmiech! Nie zdążyłam
odwzajemnić uśmiechu, bo do baru wpadły trzy osoby w kominiarkach z
pistoletami. Podbiegły do nas i zabrały mnie, Lily i Caroline z baru. Elijah
coś krzyczał, ale już nie słyszałam. W barze został już tylko mój brat i
przystojny brunet. Próbowałam się wyrwać z żelaznego uścisku, ale niestety nie
udało mi się. Zarobiłam tylko mocnego kopniaka w plecy. Domyśliłam się, że
trzyma mnie kobieta. Silna kobieta. Odszukałam wzrokiem Lily i Caroline. Moja
siostra płakała. Była trzymana przez jakiegoś mężczyznę. Widać było, że jego
uścisk jest mniej brutalny niż dziewczyny, która mnie trzyma. Caroline cały
czas próbowała się wyrwać, ale na próżno. Trzymał ją dobrze zbudowany mężczyzna
i szeptał jej coś do ucha. Nagle usłyszałam dźwięk strzału z pistoletu w barze.
Po chwili wyszedł z niego przystojny brunet.
-Nie żyje- powiedział i uśmiechnął się do mnie, tak jak za
pierwszym razem.
Jego uśmiech był ostatnią rzeczą, którą widziałam tego dnia.
Później była tylko ciemność…
Obudziłam się następnego dnia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w
którym się znajdowałam. Byłam w moim domku nad jeziorem. Mój wzrok przykuła
karteczka wisząca na ścianie.
Jeśli pójdziesz na policję w sprawie zabójstwa twojego
brata, następna może być Lily lub Caroline.
Przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Przyjazd mojego brata,
przystojny brunet w barze, zabójstwo Elijah i ciemność. Przeczytałam jeszcze
raz liścik- „następna może
Lily lub Caroline”. Zaczęłam szukać je wzrokiem. Nie było ich w pokoju.
Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i głośny płacz. Postanowiłam pójść tam
skąd rozchodził się dźwięk. Weszłam do kuchni. Caroline zbierała szkło z
podłogi, a Lily głośno płakała. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Żadna z nas nie
wiedziała…
Uroniłam kolejne łzy. Mój brat nie żyje. A ja nie mam pojęcia
dlaczego. Nie mogę zrobić pogrzebu, ponieważ zwłoki zabrali. Co mój brat
takiego zrobił? Kim byli Ci ludzie? Czy jesteśmy bezpieczne? Tego wszystkiego
nie wiem. Ale wiem jedno. Że nie spocznę, dopóki się nie zemszczę. Tak.
Katherine Pierce chce zemsty…
I tak przynoszę wam 1 rozdział. Mam
nadzieję, że się spodobał ;)
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA