środa, 19 lutego 2014

1. Murder

Kolejna łza spłynęła po moim policzku…
Katherine i Caroline ;)
Siedzę na łóżku i patrzę na ramkę ze zdjęciami, która stoi na stoliku nocnym. Jest tam zdjęcie moje i Caroline z balu maturalnego. Caroline to moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od „piaskownicy” i od tego czasu jesteśmy nierozłączne. Caroline jest jedynaczką. Jej mama- policjantka wychowywała ją sama, ponieważ ojciec Care zostawił ją, kiedy miała trzy latka. Jej mama przyjaźniła się z moją. Tak samo jak ja i Caroline znały się praktycznie od urodzenia. Tak to jest, gdy ma się domy obok siebie. Aktualnie trudno stwierdzić gdzie częściej bywam czy u mnie, czy u Caroline. Sąsiadki stwierdziły, że praktycznie mieszkamy u siebie. Ze szkoły zawsze szłyśmy do Caroline odrabiać lekcje, później do mnie, a na koniec nocowałyśmy u siebie.
Katherine i Lily ;)
Kolejna łza i kolejne zdjęcie…
Tym razem moje i mojej kochanej siostrzyczki- Lily. Jestem od niej starsza o rok. Ma piękne, długie blond włosy i zniewalający uśmiech. Na pewno nie jesteśmy stereotypami rodzeństwa. Nie kłócimy się jak inne siostry. Nigdy ze sobą nie konkurowałyśmy. Zawsze byłyśmy zżyte, a po śmierci rodziców stałyśmy się dokładnie nierozłączne. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Od tego czasu nie mam nikogo prócz Caroline, Lily i mojego brata.
Kolejny potok łez spłynął po moim policzku, gdy ponownie uświadomiłam sobie bolesny fakt. MIAŁAM brata.

***
-Kiedy on przyleci?- spytała się moja siostra.
Miała na sobie dzisiaj białą bluzkę z jakimś nadrukiem, żółte krótkie spodenki i w tym samym kolorze trampki. Wyglądała uroczo. Jak nie moja siostrzyczka.
-Nie mam pojęcia- odpowiedziała moja przyjaciółka.
Caroline ubrana była w krótkie spodenki, białą bokserkę, dżinsową kurtkę z trzy-czwartym rękawem i czarne balerinki. Czyli jak zwykle. Moja przyjaciółka uwielbia wygodne ciuchy. Mówi, że nie zależy jej, aby wyglądać cudownie, ale żeby było jej wygodnie. Mimo to zawsze wygląda pięknie i seksownie. Spojrzałam na siebie. Byłam ubrana w czarne, krótkie spodenki, jasno-szarą bokserkę, bordową koszulę w kratkę, którą rozpięłam i czarne vansy. Wszystkie trzy siedziałyśmy na lotnisku czekając na przylot mojego brata- Elijah. Po śmierci rodziców wyjechał pracować do Hiszpanii. Brakowało mi go, ale przynajmniej miałyśmy z Lily, za co żyć. Elijah zawsze się o nas troszczył i pomagał.
-Ciekawe czy ma jakąś dziewczynę? Jak sądzisz Caroline?- zapytała Lily i uśmiechnęła się.
-Lily skąd mam wiedzieć- odpowiedziała już trochę zirytowana Caroline.
-Care, przy nas nie musisz udawać. Przecież wiemy, że Elijah Ci się podoba- zaśmiała się Lily.
Kiedyś jakiś chłopak zaczął zaczepiać Caroline i Elijah mu przywalił. Dość mocno… I od tego czasu śmiejemy się z Lily, że są w sobie zauroczeni.
-Lily mogłabyś się w końcu zamknąć- odgryzła się Care.
-Caroline nie obrażaj się…
-Elijah- krzyknęłam, kiedy w tłumie zobaczyłam mojego brata.
Miał ciemne włosy. Był wysoki i dobrze zbudowany. Dwoma słowami- bardzo przystojny.
-Katherine- przywitał mnie z uśmiechem i mocno przytulił.
Chwilę później dołączyły do nas Lily i Caroline, które także wyciskały mojego braciszka. Postanowiliśmy pójść do najbliższej knajpy. Na zewnątrz nikogo nie było, co wydawało się dziwne. Weszliśmy do baru, ale tam oprócz barmana także nikogo nie zastałam. Usiedliśmy przy barze, zamówiliśmy to, co chcieliśmy i zaczęłam z dziewczynami wypytywać Elijah o pobyt w Hiszpanii. Opowiadał o pięknie tego kraju, ale ja przestałam słuchać, kiedy do baru wszedł bardzo przystojny brunet. Chwilę mi się przyglądał, po czym uśmiechnął się szeroko. O Boże, jaki on ma piękny uśmiech! Nie zdążyłam odwzajemnić uśmiechu, bo do baru wpadły trzy osoby w kominiarkach z pistoletami. Podbiegły do nas i zabrały mnie, Lily i Caroline z baru. Elijah coś krzyczał, ale już nie słyszałam. W barze został już tylko mój brat i przystojny brunet. Próbowałam się wyrwać z żelaznego uścisku, ale niestety nie udało mi się. Zarobiłam tylko mocnego kopniaka w plecy. Domyśliłam się, że trzyma mnie kobieta. Silna kobieta. Odszukałam wzrokiem Lily i Caroline. Moja siostra płakała. Była trzymana przez jakiegoś mężczyznę. Widać było, że jego uścisk jest mniej brutalny niż dziewczyny, która mnie trzyma. Caroline cały czas próbowała się wyrwać, ale na próżno. Trzymał ją dobrze zbudowany mężczyzna i szeptał jej coś do ucha. Nagle usłyszałam dźwięk strzału z pistoletu w barze. Po chwili wyszedł z niego przystojny brunet.
-Nie żyje- powiedział i uśmiechnął się do mnie, tak jak za pierwszym razem.
Jego uśmiech był ostatnią rzeczą, którą widziałam tego dnia. Później była tylko ciemność…
Obudziłam się następnego dnia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Byłam w moim domku nad jeziorem. Mój wzrok przykuła karteczka wisząca na ścianie.
Jeśli pójdziesz na policję w sprawie zabójstwa twojego brata, następna może być Lily lub Caroline.
Przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Przyjazd mojego brata, przystojny brunet w barze, zabójstwo Elijah i ciemność. Przeczytałam jeszcze raz liścik- „następna może Lily lub Caroline”. Zaczęłam szukać je wzrokiem. Nie było ich w pokoju. Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i głośny płacz. Postanowiłam pójść tam skąd rozchodził się dźwięk. Weszłam do kuchni. Caroline zbierała szkło z podłogi, a Lily głośno płakała. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Żadna z nas nie wiedziała…


Uroniłam kolejne łzy. Mój brat nie żyje. A ja nie mam pojęcia dlaczego. Nie mogę zrobić pogrzebu, ponieważ zwłoki zabrali. Co mój brat takiego zrobił? Kim byli Ci ludzie? Czy jesteśmy bezpieczne? Tego wszystkiego nie wiem. Ale wiem jedno. Że nie spocznę, dopóki się nie zemszczę. Tak. Katherine Pierce chce zemsty…




I tak przynoszę wam 1 rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał ;)
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA