sobota, 17 maja 2014

10. Fight

*Oczami Katherine*
- Damon, na jaki temat?- krzyknęłam.
- Katherine- podszedł do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie- Obiecuję, że wszystko ci powiem, ale w odpowiednim momencie.
- Kiedy będzie odpowiedni moment?- nie chciałam dać za wygraną, ale to było cholerne trudne.
On miał taki głos jakby… Jakby się troszczył o mnie, zależało mu, trudno mu było mnie okłamywać.
- To wszystko zależy od gangu- oznajmił- Niedługo będzie nasze zebranie, podczas, którego mamy uzgodnić czy ty, Lily i Caroline będziecie należeć do gangu czy nie, a także mamy uzgodnić czy możemy wam powiedzieć o tej sprawie.
- Poczekaj… Mam należeć do gangu?- spytałam wystraszona.
Gang to ostatnie miejsce, do którego chciałabym trafić.
Tak samo pewnie myślą Lily i Caroline.
"[..] naprawdę nie chce żebyś tam trafiła"
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale naprawdę nie chce żebyś tam trafiła- powiedział.
Uwierzyłam mu.
Katherine, co do cholery jest z tobą nie tak?
To morderca!
- A Lily i Caroline?- zapytałam
- Mam nadzieję, że tam nie trafią- oświadczył.
- Ale czy możesz coś zrobić, by na pewno tam nie trafiły?- spytałam.
- Wątpię żeby tam trafiły, ale będzie głosowanie. Ja, Klaus i Stefan na sto procent będziemy przeciw, Roseanne będzie pewnie na tak i zostali jeszcze Zayn, Liam, Niall, Harry i Louis- powiedział.
- Damon, wiesz, że ja nie mam pojęcia, o jakich ludziach ty mówisz… No może po za Stefanem, twoją siostrą i Zaynem- oznajmiłam.
Brunet się uśmiechnął.
- Pamiętasz tego chłopaka, co powiedział nam o tym, że Lily i Caroline poszły na policję?- zapytał.
Kiwnęłam głową.
- To był Liam. Nialla, Harrego i Louisa poznasz na zebraniu, a Klaus to brat Stefana. Jego też tam poznasz- powiedział.
- Chwilę… Ja też idę na to zebranie?- zapytałam zdziwiona.
- Tak. Ty, Lily i Caroline tam będziecie- powiedział.
- Lily i Caroline?- spytałam pełna nadziei, że je spotkam.
Przytaknął głową.
Uśmiechnęłam się lekko.
Damon miał już coś powiedzieć, ale do domu wpadł jakiś chłopak o bujnych lokach. Ciekawe, kto to?
- Styles… Co ty tu robisz?- zapytał oschle Damon.
- Przyszedłem powiedzieć, że Caroline jest już z Klausem- powiedział.
Chwila on mówił o Caroline? Mojej przyjaciółce?
- To dobrze. A teraz możesz już sobie iść- oznajmił Damon.
- Ej… Myślisz, że jak Caroline niedawno dopiero znalazła się u Klausa, to on jej nie zostawi, no nie?- zapytał.
- Wydaje mi się, że nie- powiedział Salvatore zdziwiony zachowaniem chłopaka.
- To dobrze- odetchnął z ulgą.
O co chodzi?
Nagle twarz Damona z diametralnie się zmieniła. Przed chwilą była zdziwiona, a teraz wygląda jakby wszystko zrozumiał, ale jego twarz wyraża również złość…
Tylko na co on jest zły?
- Coś ty do cholery zrobił?!- zapytał.
- Nic… Ja po prostu- wypowiedź chłopaka przerwał trzask drzwi.
- Styles! Gdzie jesteś?!- ktoś się wydarł.
"Styles! Gdzie jesteś?!"
Twarz chłopaka o bujnych lokach teraz wyrażała tylko przerażenie. Po chwili do pomieszczenia wpadł jakiś mężczyzna.
- Katherine idź na górę- zwrócił się do mnie Damon.
- O co chodzi?- spytałam zdziwiona.
- Później ci powiem, o co chodzi, ale teraz proszę idź na górę.
Już chciałam coś powiedzieć, ale Damon posłał mi spojrzenie niecierpiące sprzeciwu. Muszę się go posłuchać. Powoli weszłam po schodach i skierowałam się do sypialni. W drodze do pokoju usłyszałam głos Damona.
- Klaus, o co chodzi?
Klaus… To nie był brat Stefana, który miał się opiekować Caroline?

*Oczami Damona*
- Klaus, o co chodzi?- spytałem zdziwiony postawą mojego przyjaciela.
- Później ci powiem, co ten pierdolony sukinsyn zrobił, ale najpierw musze z nim porozmawiać- powiedział.
- Styles, co ty zrobiłeś- warknąłem do chłopaka, który stał za mną.
- Nic takiego- mruknął.
- Nic takiego!?- wrzasnął Klaus i chciał się rzucić na bruneta, ale go powstrzymałem.
- Klaus masz mi TERAZ powiedzieć, o co chodzi!- krzyknąłem.
- Sukinsyn chciał zgwałcić Caroline- powiedział mój przyjaciel.
Że co proszę? Jedno jest pewne. Styles jest już martwy.
- Co zrobiłeś?!- skierowałem moją wypowiedź do Harrego, który odzyskał odwagę.
- No wiesz… Ona jest bardzo seksowna i po prostu chciałem się z nią trochę zabawić- powiedział pewny siebie.
Klaus nie wytrzymał. Rzucił się na Stylesa i zaczął go okładać pięściami. Wiedziałem, że jeśli nie zareaguje, to Harry już niedługo będzie martwy. Z jednej strony chciałem żeby zginął, ale z drugiej… Nie chce mi się szukać kogoś nowego do gangu. Odciągnąłem swojego przyjaciela od Harrego, przy okazji zarabiając pięścią w twarz od Stylesa.
- Klaus… Posłuchaj mnie. Idź teraz do Caroline, a ja się nim zajmę- powiedziałem.
- Damon, on chciał…- zaczął wściekły, ale mu przerwałem.
"[...] on chciał..."
- Wiem Klaus. Gdyby na miejscu Caroline była Katherine zareagowałbym identycznie, ale jeśli byś go zabił, stracilibyśmy kolesia od brudnej roboty- oznajmiłem.
Klaus chwilę się zastanawiał, ale po chwili dał za wygraną. Pożegnał się ze mną i ruszył do drzwi.
- Styles jeśli zrobisz to jeszcze raz, to będziesz na sto procent martwy- syknął i wyszedł.
Odwróciłem się do chłopaka.
- Zjeżdżaj stąd Styles. I nie waż mi się pokazać jutro na zebraniu- warknąłem i chłopak opuścił mój dom.
Podszedłem do barku i nalałem sobie Whisky. Musiałem odreagować. Miałem za dużo na głowie, jak na normalnego człowieka. Roseanne nieakceptująca Katherine, martwa mama Caroline, przypuszczenia Zayna i Julie, nowy gang, który może nam zagrażać, ojciec Caroline, Styles przystawiający się do Caroline i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ta tajemnica, o której nie mogę powiedzieć Katherine, co jest cholernie trudne. Nie potrafię przed nią ukrywać czegokolwiek. W jej towarzystwie czuje się inaczej. Do nikogo czegoś takiego nie czułem. No może oprócz Arii, ale to już skończony rozdział.
- Damon?- moje rozmyślenia przerwał głos Katherine.
Odwróciłem się w jej stronę i uśmiechnąłem się. Na jej twarzy widziałem zmartwienie. Ona się martwi? Tylko, o co?
- Coś się stało?- zapytałem z troską w głosie.
- Miałam zapytać o to samo- uśmiechnęła się lekko.
Boże jaka ona jest piękna!
- Ktoś cię uderzył?- zapytała po chwili.
O czym ona mówi? A no tak! Momentalnie dotknąłem miejsca, gdzie Styles mnie uderzył.
- To nic- powiedziałem.
Katherine chwilę na mnie patrzyła, uśmiechnęła się lekko i poszła do kuchni. Zdziwiony podążyłem za nią wzrokiem. Po chwili wróciła do mnie z dużym nożem w ręku.
"[..] to tym nozem dużo nie zdziałasz"
- Jeśli chciałaś mnie zabić to tym nożem dużo nie zdziałasz- zaśmiałem się.
- Zamknij się- warknęła, z trudem powstrzymując się od śmiechu.
Podeszła do mnie i przyłożyła ostrze noża do mojego obolałego miejsca.
- Więc… O co chodziło Klausowi?- zapytała.
- Skąd wiesz, że on ma tak na imię?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Usłyszałam, że się tak do niego zwracasz- powiedziała.
- Chciał po prostu zabić Stylesa- wyznałem.
Katherine zrobiła wielkie oczy.
- Dlaczego?- spytała.
- Bo chciał zgwałcić Caroline- powiedziałem.
- Co chciał zrobić?!- wybuchła.
- Kath spokojnie… Nic jej się nie stało. Klaus w porę zareagował- powiedziałem.
- Obiecałam jej, że to się już nie powtórzy- powiedziała sama do siebie.
O co jej chodzi?
- Boże! Jaka ja jestem beznadziejna w składaniu obietnic- powiedziała.
Podszedłem do niej i położyłem swoje dłonie na jej szyi. Spojrzała na mnie zdziwiona.
"Katherine, o co chodzi?"
- Katherine, o co chodzi?- spytałem.
- Tyler- były chłopak Caroline też próbował ją… - nie potrafiła tego powiedzieć.
- Cii.. Nie musisz nic mówić- powiedziałem i mocno ją przytuliłem.
O dziwo nie protestowała. Wtuliła się we mnie jeszcze bardziej i zaczęła płakać.
- Powinnaś się położyć- stwierdziłem.
Katherine pokiwała głową i ruszyliśmy na górę. Dałem jej jakiś mój za mały T-shirt, ale pewnie na nią i tak będzie za duży i brunetka weszła do łazienki. Gdy wyszła zająłem jej miejsce. Gdy skończyłem wyszedłem z pomieszczenia i zastałem Katherine leżącą na łóżku i patrzącą na moje zdjęcie z Ross. Gdy tak patrzyłem na lekko uśmiechniętą brunetkę mogłem sobie wyobrazić, że tak może być już zawsze. Ona za mną. To by było piękne.
- Widać, że jesteście rodzeństwem- oznajmiła.
- Tak?- spytałem i również położyłem się na łóżku.
- Tak. Tutaj na zdjęciu jesteście do siebie podobni z wyglądu, zaś teraz z charakteru- powiedziała.
- Chyba masz rację- oznajmiłem.
- Na pewno mam rację- zaśmiała się.
Boże, jak ona pięknie się śmieje.
"Dziękuje"
- No dobrze panno „zawsze mam racje”. Powinnaś iść spać- powiedziałem.
Ponownie się zaśmiała.
- Dziękuje- wyszeptała po chwili.
- Za co?- spytałem zdziwiony.
- Za to, że mnie jeszcze nie zabiłeś, za to, że chronisz Lily i Caroline, za to, że jak do tej pory nie dałeś mnie skrzywdzić. Po prostu dziękuje- powiedziała cicho- Dobranoc Damon- dodała i odwróciła się ode mnie.

Chwilę zastanawiałem się nad tym, co powiedziała i czy na pewno to powiedziała i zasnąłem z myślą, że rano obudzę się obok niej… 


Hej!
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale nie miałam weny.
Jak Wam się podobał rozdział?
Życzę Wam miłego weekendu i ładnej pogody xx
Pozdrawiam Caroline. 

piątek, 2 maja 2014

9. Go away from her... She's mine...

- Wbrew twoim chorym urojeniom nie miałam zamiaru zobaczyć cię nago- powiedziałam.
- Obiecuję ci. Jeszcze zmienisz zdanie- oznajmił i puścił do mnie oczko.
Prychnęłam i przekręciłam teatralnie oczami.
- Jeśli nie chciałaś zobaczyć cię mnie nago, to po co mnie szukałaś?- zapytał.
Katherine głęboki wdech.
Drugi plan czas zacząć.
- Muszę iść na spacer- oznajmiłam.
- Nie ma mowy- powiedział.
- Damon, ale ja muszę wyjść na świeże powietrze!- krzyknęłam.
- Podaj mi jeden sensowny powód, dla którego miałabyś wyjść z domu- powiedział.
- Muszę wychodzić na dwór co najmniej raz dziennie, na jakąś godzinę, bo inaczej w nocy nie mogę oddychać i się duszę- wyjaśniłam mu.
- Co?- zapytał zdziwiony.
- Odziedziczyłam tą chorobę po mamie. Niestety- oznajmiłam.
- Dobrze wyjdziesz na spacer. Ale ze mną i po kolacji- powiedział.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Połknął haczyk!
Damon kiwnął głową na znak, że mam za nim iść. Zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie zastaliśmy Roseanne i Alice. Kiedy brunetka zauważyła, że jej brat wszedł do pomieszczenia uśmiechnęła się serdecznie.
- Damon, ja i Alice wychodzimy- oznajmiła po czym skierowała się z blondynką do wyjścia.
Zauważyłam, że brunet nie przejął się zbytnio wypowiedzią siostry.
Nie ma to jak kochający braciszek.
- Na co masz ochotę?- zapytał.
- Co?- spytałam nie do końca rozumieją, o co mu chodzi.
"Jestem tak głodna, że zjem wszystko"
- Na kolacje- wyjaśnił.
- Nie mam pojęcia. Jestem tak głodna, że zjem wszystko- oznajmiłam.
Damon się do mnie uśmiechnął. Nie był to ten jego „diabelski” uśmieszek. Ten uśmiech był szczery.
Może on wcale nie jest taki zły?
Katherine! Stop! To morderca!
- Mogą być naleśniki- zapytał.
- Tak!- wykrzyknęłam radośnie.
Nie dziwcie się.
Ja uwielbiam naleśniki!
- Dobrze. Jesz naleśniki z dżemem, czy z czymś innym?- zapytał.
- Z dżemem są pyszne- powiedziałam jak mała dziewczynka.
Damon cicho się zaśmiał.
Wyjął z lodówki potrzebne składniki i zaczął robić kolacje. Niedługo później Damon szedł do mnie z talerzem naleśników. Wyglądał inaczej. W tej chwili w niczym nie przypominał psychopaty. Wyglądał normalnie. Z talerzem pełnym naleśników i ścierce na ramieniu, wyglądał wręcz przekomicznie. Usiadł obok mnie i zabraliśmy się za jedzenie kolacji. Niestety musze przyznać, że Damon jest świetnym kucharzem. Naleśniki były przepyszne.
- Katherine, chyba nie wiesz, ale ja jestem świadomy tego, że z tą „chorobą” to po prostu ściemniłaś- powiedział.
Cholera!
"Co? Jak to? Sama?"
Jest mądrzejszy niż myślałam.
Albo ja jestem taka głupia?
- Musiałam spróbować- powiedziałam.
- Lily jest już ze Stefanem, więc niedługo ją zobaczysz- oznajmił.
- Co? Jak to? Sama? A Caroline? Czy coś się jej stało?- miałam tyle pytań.
- Katherine spokojnie. Lily jest ze Stefanem. Zabrał ją tuż po tym jak wyszła z posterunku policji. Caroline nic nie jest. Też zostanie dzisiaj zabrana- powiedział.
Lily jest ze Stefanem.
Przynajmniej tyle…
"Przepraszam"
Po chwili Damon wstał z miejsca, wziął talerze i skierował się w stronę zmywarki. Po drodze zatrzymał się przy mnie i przybliżył swoje usta do mojego ucha.
- Przepraszam- wyszeptał.
- Za co?- zapytałam natychmiast.
- Za to, że nie mogę powiedzieć ci prawdy- oznajmił.
- Na jaki temat?- zapytałam coraz bardziej ciekawa.
Nic.
Zero reakcji.
- Damon na jaki temat?!- krzyknęłam.

*Oczami Caroline*

Harry Styles i Niall Horan
 Siedziałam w jakiejś restauracji czekając na mojego przyszłego szefa. Mieliśmy omówić warunki mojej pracy. Tuż po wyjściu z posterunku policji skierowałam się na moje spotkanie o pracę. Dostałam ją. Mój szef poprosił mnie, abym się tutaj dzisiaj zjawiła, aby podpisać umowę. Wydawał się być sympatycznym mężczyzną. Nazywał się Niall Horan. Na tą kolacje miał przyprowadzić swojego wspólnika, który nazywał się Harry Styles. Miałam na sobie białą sukienkę, beżowy
sweterek i w tym samym kolorze szpilki.
- Dobry wieczór Caroline- usłyszałam ciepły, melodyjny głos.
Odwróciłam głowę w stronę rozmówcy i ujrzałam mojego przyszłego szefa.
- Dobry wieczór- wstałam i podałam mu dłoń, którą on pocałował.
- To jest mój wspólnik. Harry Styles- pokazał ręką na przystojnego mężczyznę o bujnych, brązowych włosach. Uśmiechnął się do mnie serdecznie. Jemu także podałam dłoń, którą leciutko ucałował.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy po daniu i kieliszku wina.
Zaczęliśmy rozmowę. Naprawdę miło się z nimi rozmawiało. Widać było, że Niall i Harry są dobrymi przyjaciółmi. Wzięłam do ręki kieliszek wina i upiłam łyk. Po chwili zobaczyłam jak ktoś wychodzi z restauracji. Ta twarz wyglądała mi na znajomą. Ten mężczyzna wyglądał tak podobnie do…
- Caroline wszystko w porządku?- zapytał Horan.
- Tak. Przepraszam po prostu ktoś wyglądał praktycznie identycznie jak mój zmarły przyjaciel-
"[...] po prostu ktoś wyglądał prawktycznie identycznie jak
mój zmarły przyjaciel"
powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo.
- Jestem za tym, aby się przejść- oznajmił Harry.
- Jestem za- odparł blondyn.
- Ja też- powiedziałam.
Niall zapłacił za naszą kolację i wyszliśmy na dwór. Zawiał zimny wiatr, tym samym przyprawiając mnie o dreszcze. Założyłam płaszcz. Nienawidziłam listopada. Za niedługo spadnie śnieg. Będzie Gwiazdka. Wszystko pięknie. Gdyby nie to, że nie mam już prawie z kim jej obchodzić. Elijah nie żyje, zresztą tak samo jak moja mama. Katherine zaginęła i teraz jeszcze Lily nie odbiera moich telefonów!
Po prostu świetnie!
Ruszyliśmy w trójkę na spacer. Było ciemno, ale mało mnie to obchodziło. Nagle zadzwonił telefon Horana. Odebrał i odszedł od nas na chwile. Zostałam sama z Harrym. Skierowaliśmy się w stronę lasu. To trochę dziwne, ale to brunet wybieram naszą drogę spaceru.
- Wiesz chyba powinniśmy wrócić- powiedziałam.
- Nie sądzę- oznajmił i uśmiechnął się.
Nie był to szczery uśmiech.
Ten uśmiech oznaczał „Już jesteś moja. Nie uciekniesz”
Zaczęłam się cofać, a on zaczął się przybliżać. Po chwili stałam przyparta do drzewa jego ciałem.
- Puść mnie- warknęłam, próbując się wyrwać.
- Spokojnie maleńka. Miałem cię gdzieś dostarczyć, ale dlaczego miałbym nie skorzystać z takiej cudownej okazji przelecenia cię- po moim policzku poleciały łzy.
Bałam się.
Cholernie się bałam.
Styles zaczął całować moją szyję, a ja nadal próbowałam uciec.
- Odsuń się od niej!- usłyszałam czyjś krzyk- Ona jest moja- dodał mężczyzna.
Brytyjski akcent.
Ten głos nie mogłabym pomylić z żadnym innym.
Klaus…
Brunet oderwał się od mojej szyi i spojrzał na Klausa.
- Klaus nie przesadzaj. Chwilę się z nią zabawię i będzie cała twoja- powiedział.
- Nie powtarzam się Styles. Zjeżdżał. Teraz!- warknął i znalazł się tuż przy nas. Oderwał Harrego ode mnie, za byłam mu niezmiernie wdzięczna. Usiadłam na ziemi, schowałam twarz w dłonie i płakałam.
- A i Styles zapamiętaj sobie jedno. ONA JEST MOJA!- wywrzeszczał. Po chwili przyjaciela Nialla już nie było.
Klaus podszedł do mnie po woli i odciągnął moje ręce od twarzy.
- Nie płacz, kochana. Nic się nie stało- próbował mnie uspokoić.
- Tak nic się nie stało, ale jakbyś się nie zjawił to on by mnie…- załkałam.
- Ale się zjawiłem- powiedział, poczym mocno mnie przytulił.
Nie protestowałam. Wręcz przeciwnie. Wtuliłam się w jego tors i cały czas płakałam. Czułam, że Klaus głaszcze mnie po włosach i co chwilę całuje delikatnie w głowę.
- Zabiorę cię do domu- wyszeptał, a ja kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
Klaus wziął mnie na ręce, a ja oplotłam jego szyje moimi rękoma i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi.
Czułam się przy nim… Bezpiecznie.
To dziwne, ale tak było.
Po chwili siedziałam w jego samochodzie od strony pasażera, a on zasiadł zaś od strony kierowcy. Auto ruszyło, a ja odpłynęłam do krainy snów….


 Hej ^^
Jest już rozdział 9 niedługo okrągła liczba- 10 :D
Wow! Jak to szybko zleciało xD
Jak Wam się podobał rozdział?
Ja jestem średnio zadowolona, ale podoba mi się wątek Caroline+Klaus <3
Damon nie może o czymś powiedziec Katherine…
Jak myślicie o co chodzi?
Zapraszam do komentowania :>
Pozdrawiam Caroline.