*Oczami Caroline*
- Nazywam się Klaus Mikaelson obiecuję wam, że znajdę tą
dziewczynę- powiedział mężczyzna, który wszedł przed chwilą do pomieszczenia.
Znałam go.
Znałam ten głos.
Jak na zawołanie wspomnienia z tego dnia wróciły.
***
Ja, Lily i Katherine zostałyśmy wyprowadzone z baru przez
trzy zamaskowane postacie. Brunet, który niedawno wszedł do knajpy został w
środku wraz z Elijah. Bałam się o Elijah. Mimo iż nie był moją rodziną kochałam
go. Dziewczyny zawsze się śmiały, że jestem w nim zakochana, ale ja go kochałam
jak brata, którego nigdy nie miałam. Staliśmy przed barem. Byłam trzymana w
żelaznym uścisku jakiegoś mężczyzny. Był to mocny uścisk, ale nie bolesny. Mój
wzrok powędrował w stronę moich przyjaciółek. Lily była trzymana w przez jakiegoś
faceta. Płakała. Spojrzałam na jej siostrę. Katherine była w uścisku jakiejś
dziewczyny. Wyrywała się, ale nic z tego nie dało. Zaliczyła tylko kopniaka w
plecy. Jej twarz wyraziła ból. Kiedy tylko to zobaczyłam postanowiłam spróbować
uwolnić się z uścisku i pomóc przyjaciółce. Zaczęłam się wyrywać. Usłyszałam
tylko cichy śmiech. Należał on do mężczyzny, który mnie trzymał. Znowu zaczęłam
się szarpać.
Nic to nie pomogło.
Po chwili usłyszałam cichy szept przy moim uchu:
- Spokojnie kochana. Nie chcę cię skrzywdzić.
Mężczyzna miał wyraźny brytyjski akcent. W jego słowach
było coś takiego, że gdyby nie fakt, że któremuś z moich przyjaciół może stać
się krzywda, z pewnością bym mu zaufała. Po chwili brunet wyszedł z baru i z
uśmieszkiem skierowanym w stronę Katherine powiedział:
- Nie żyje.
Co?! Elijah nie żyje?!
Już miałam wybuchnąć płaczem, ale usłyszałam tylko ciche
„Przepraszam” od mężczyzny, który mnie trzymał, a potem była tylko ciemność…
***
- Caroline?- spytała Lily, tym samym przywołując mnie do
teraźniejszości.
- Tak?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Wszystko w porządku?- zapytała zmartwiona.
- Tak, po prostu się zamyśliłam- mruknęłam.
- Kiedy zacznie Pan poszukiwania mojej siostry?- tym razem
skierowała pytanie do Klausa.
Spojrzałam na niego.
To był błąd.
Moje oczy spotkały się z jego. Zahipnotyzowały mnie.
Potrafiłabym patrzeć w nie godzinami, a i tak by mi się nie znudziły.
Nie.
Nie ma mowy!
Caroline błagam cię powiedz mi, że nie podoba ci się facet,
który pomógł w zabójstwie Elijah!
- Niedługo, ale najpierw chciałbym porozmawiać z każdą z was
na osobności- oznajmił.
Na osobności?
Czy tylko mi się wydaje, czy specjalnie to podkreślił?
- Oczywiście- powiedziała szybko Lily.
- Dobrze. To, która pierwsza ze mną porozmawia?- spytał
ponownie.
- Może ty Caroline? W końcu masz dzisiaj spotkanie w sprawie
pracy i raczej nie chcesz się spóźnić, prawda?- zapytała mnie.
Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, ale chyba nie
zrozumiała, o co chodzi. Spojrzałam na Mikaelsona. Zauważyłam na jego twarzy
uśmiech.
On wcale nie jest żadnym policjantem!
On coś knuje!
I najwyraźniej cieszy go to, że będzie ze mną w jednym
pokoju.
Drań.
- Oczywiście- odburknęłam i uśmiechnęłam się sztucznie.
Uśmiech Klausa się poszerzył i skierował ręka w stronę
drzwi. Ruszyłam w tamtą stronę, a on za mną. Gdy zamknął drzwi odwróciłam się do
niego, ale nie zobaczyłam na jego twarzy tego uśmiechu, który miał wcześniej.
Teraz także było widać u niego uśmiech, ale ten był raczej takim diabelskim
uśmiechem.
To nie wróżyło niczego dobrego.
- Witaj Caroline- przywitał się.
"Miło cię widzieć ponownie" |
O jejku. Jak on pięknie wymawia moje imię.
Nie. Caroline. Stop!
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Miło cię widzieć ponownie- dopowiedział.
Posłałam w jego stronę spojrzenie pełne złości.
- Czego chcesz?- warknęłam.
- Miło jest wiedzieć, że posiadasz nie tylko śliczną buźkę,
ale też inteligencje- powiedział.
Puściłam to mimo uszu.
- Gdzie jest Katherine?- spytałam.
- Kochana na wszystko przyjdzie czas- oznajmił.
Kochana?
On za dużo sobie pozwala!
- Caroline nie chciałem z tobą porozmawiać nie o Katherine, ale
o śmierci twojej matki- w tej chwili stałam się bardziej zainteresowana tym, co
mówi.
- Czego wy jeszcze od niej chcecie?! Nie wystarczy wam, że
ja zabiliście?- syknęłam będąc pewna tego, ze stoję przed jednym z morderców
mojej mamy.
- Caroline możesz mi wierzyć bądź nie wierzyć, ale nie
zabiłem twojej matki- powiedział.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?- spytałam.
- Nie możesz tego wiedzieć, kochana. Możesz mi tylko zaufać,
ale wiem, że na to jest za wcześnie- oznajmił.
- Skoro jej nie zabiłeś, to, po co ci informacje o niej?-
spytałam.
- Caroline chce się dowiedzieć, kto ją zabił- powiedział.
- Co? Ale, po co?- nie wiedziałam o co dokładnie zapytać.
- Kochana mówiłem już, że wszystko w swoim czasie-
powiedział.
- Ale…- nie dokończyłam.
- Teraz idź do domu i przygotuj się na spotkanie w sprawie
pracy- powiedział z uśmieszkiem.
- Trzymam kciuki- dodał.
Ruszyłam w stronę drzwi.
- Do zobaczenia Caroline- rzucił na odchodnym Klaus/
Zaraz.
Dlaczego on powiedział „Do zobaczenia”?
*Oczami Katherine*
Siedziałam na kanapie w salonie Damona. Liam stał w progu
tego pomieszczenia i patrzył co chwilę na mnie i bruneta. Po chwili zadzwonił
jego telefon. Wyszedł na chwilę, ale po chwili wrócił.
- Dzwonił Klaus. Wszystko idzie tak, jak zaplanowaliśmy-
powiedział.
- Dobrze. To teraz zjeżdżaj Payne- powiedział Damon.
Liam tylko kiwnął głową i wyszedł. Byłam sama z mordercą
mojego brata.
- Damon…- zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Katherine nie zrobię tego. Nie mogę pozwolić, aby policja
zaczęła cię szukać. Musze zabrać Caroline i Lily- oznajmił.
- Nie ty nic nie musisz!- krzyknęłam.
- Masz rację nie musze. Ja tego chce- powiedział, poczym
skierował się w stronę schodów.
- Idę pod prysznic- okienko nadziei w czarnym tunelu dla
mnie zaświeciło.
- Nie ciesz się tak, nie uciekniesz- powiedział jakiś damski
głos.
Światełko w tunelu zgasło.
Roseanne.
Czy wspominałam już, że nie cierpię tej dziewczyny.
- Cześć Ross- przywitał się Damon.
- Cześć braciszku. Postanowiłeś już czy ją zabijemy?-
zapytała z nadzieją.
- Nie Ross. Nie tkniesz jej rozumiesz?- spytał zły.
- Szkoda. Snułyśmy już z Alice jak ją wykończyć. A właśnie
gdzie jest Alice? A no tak. Spotkała Liama przy wyjściu i z nim gada-
powiedziała do siebie.
- Alice też tu jest?- spytał zaciekawiony Damon.
- Przywitaj ją ode mnie- powiedział i wszedł na górę.
Po chwili do salonu weszła śliczna blondynka. To z pewnością
musiała być Alice. Spojrzała na mnie z pogardą.
- To jest ta cała Katherine?- spytała zdziwiona.
- Tak- odpowiedziała beznamiętnie Roseanne.
- Z tego, co mówiłaś myślałam, że jest ładniejsza. A na
mądrą też nie wygląda- powiedziała, cały czas na mnie patrząc.
Nie znam jej, ale już nie lubię.
- Widzisz pozory mylą- powiedziała znudzona Ross, popijając
wodę.
- Myślisz, że nas słyszy- zapytała po chwili blondynka.
Nie wytrzymałam.
- Ty naprawdę udajesz czy jesteś po prostu naturalną
blondynką?- spytałam.
"Ty naprawdę udajesz czy jesteś po prostu naturalną blondynką?" |
Alice spojrzała na mnie. W jej oczach mogłam dostrzec
wyższość, zdziwienie, pogarda. Tym razem mój wzrok skierował się w stronę
Roseanne. Stała przy blacie z butelką wody i patrzyła na mnie wzrokiem pełnym
śmiechu i nutki podziwu.
Podziw u Ross?
Niespotykane zjawisko, a jednak.
- Uważaj na słowa jakaś ty tam na K- powiedziała „groźnie”
Alice.
- Bo co mi zrobisz?- spytałam wyzywająco.
- Nie chcesz wiedzieć- powiedziała i chciała mnie uderzyć,
ale Roseanne zareagowała.
- Alice! Jeśli Damon zobaczy u niej choćby jedno zadrapanie
to własnoręcznie nas zabije, więc się od niej odsuń- powiedziała.
Alice tylko prychnęła.
Postanowiłam wcielić w życie mój drugi plan.
Tak. Mam drugi plan. W końcu jestem Katherine Pierce.
Ruszyłam do sypialni Damona, czyli tymczasowo też mojej.
Jakbym nie mogła mieć innej.
"Jeśli chciałaśmnie zobaczyć na nago trzeba było tylko poprosić" |
Otworzyłam drzwi. Nie było tutaj bruneta.
- Damon- zawołałam go.
Mój wzrok skierował się w stronę łazienki. Chwilę
zastanawiałam się czy wejść do niej czy nie, ale stwierdziłam, że zobaczę czy
go tam nie ma. Otworzyłam drzwi do łazienki. Też go nie było.
Ugh!
- Jeśli chciałaś mnie zobaczyć nago trzeba było tylko
poprosić- podskoczyłam ze strachu.
Odwróciłam się w jego stronę. Stał w progu pokoju i
bezczelnie się do mnie uśmiechał.
Dupek!
Cholernie przystojny dupek!
Cześć!
I oto 8 rozdział.
Pojawił się Klaus ^^
Od razu mówię, że nie
tylko na jeden rozdział xD
Mam nadzieję, ze wam
się podobało ;)
Osoby, które czytają mojego
drugiego bloga „The Klaroline” chce poinformować, że jestem w trakcie pisania
14 rozdziału.
Zapraszam do
pozostawania Waszej opinii w komentarzach.
Życzę Wam miłej
Majówki!
Pozdrawiam Caroline.