wtorek, 4 marca 2014

2. Can be worse?

2 miesiące później

Nieznośny dźwięk rozległ się po pomieszczeniu. Był to dźwięk oznaczający „Wstawaj! Żyj normalnym życiem. Udawaj, że nic się nie stało. I mów każdemu, że wszystko w porządku”. Dwoma słowami. Dzwonił budzik. Nienawidzę tego dźwięku. Od jakiś dwóch miesięcy znaczy on życie jakby nic nigdy się nie stało. Oznacza staranie się żeby niczego nie spieprzyć. Staranie się o to żeby przetrwać i mieć za co żyć. Głos budzika oznacza kolejne poszukiwania, kolejne zbieranie informacji o brunecie w barze. Jedynym pocieszeniem jest to, że z każdym kolejnym dźwiękiem budzika jestem coraz bliżej znalezienia morderców mojego brata. Jestem coraz bliżej zemsty…
Leniwie zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne, długie spodnie, granatową koszulę i w tym samym kolorze szpilki. Poszłam do łazienki, przebrałam się i wykonałam poranną toaletę. Gdy zeszłam na dół moja siostra już siedziała w kuchni i zajadała śniadanie.
- Cześć Kath- przywitała się- Zrobiłam Ci śniadanie- dodała i uśmiechnęła się lekko.
Po wydarzeniu w barze rzadko się uśmiecha. Przy znajomych i szkole udaje, ale przy mnie czy przy Caroline nie ma zamiaru udawać. Nie dziwię jej się. Każda z nas od dwóch miesięcy żyje tak samo. Przy obcych uśmiechamy się i udajemy szczęśliwe, ale kiedy jesteśmy same żalimy się sobie jak trudno nam nie mówić o morderstwie Elijah.
- Cześć Lily. Dziękuje- przywitałam się i podziękowałam za śniadanie.
Wzięłam je z blatu i usiadłam naprzeciwko Lily. Była ubrana w czarną spódnicę, białą koszulę i czarne szpilki. Była w stroju galowym. Tylko, dlaczego? Katherine myśl! Dlaczego twoja siostra idzie do szkoły w stroju galowym? Na rozpoczęcia roku szkolnego jest za późno, a na zakończenie za wcześnie. Spojrzałam na kalendarz. 8 listopad… Co do cholery jest ósmego listopada?! Katherine przypomnij sobie, o czym ostatnio rozmawiałaś z Lily. O mój Boże… To dzisiaj Lily miała zdawać ten test, aby dostać stypendium. Jak ja mogłam zapomnieć! Przecież to ważny dzień dla mojej siostry!
- Jak się czujesz?- spytałam.
- Dobrze- odpowiedziała i zagryzła dolną wargę. Zawsze tak robiła, gdy była zestresowana.
- A ty?- dodała po chwili ciszy.
- W miarę- odpowiedziałam.
- Stresujesz się tym egzaminem?- zapytałam.

- Aż tak to widać?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie. Po prostu, gdy się stresujesz to zagryzasz dolną wargę- wyjaśniłam i uśmiechnęłam się.
- Boję się, że nie zdam- oznajmiła.
- Lily… Nigdy nie widziałam osoby z większą inteligencją. Zaufaj mi- powiedziałam.
- Nie o to chodzi…- mruknęła.
- A o co?- zapytałam z ciekawością.
- Jest jedno wolne miejsce i trzydziestu kandydatów… kandydatów tym większość jest bogata… A wiesz jak jest w tych czasach. Parę tysięcy i jesteś przyjęty. Wątpię w to żeby rodzice nie próbowali przekupić komisji. A komisja… W końcu to też ludzie. A prawie każdy wziąłby większą sumkę pieniędzy. Przecież w końcu, co ich obchodzi, co się dzieje z resztą uczniów- powiedziała. Najgorsze było to, że nie wiedziałam jak ja pocieszyć. Przecież wszystko to, co mówiła było prawdą. Sama byłam kiedyś w takiej sytuacji. Po śmierci Elijah szukałam pracy. Gdy wreszcie jakąś znalazłam, zwolnili mnie po pierwszym dniu próby. Woleli zatrudnić jakaś studentkę, której ojciec miał wielką firmę. Dziewczyna chciała spróbować żyć samodzielnie, znaleźć pracę. Wielka mi samodzielność. Tatuś znalazł jej pracę i myśli, że wszystko zrobiła sama- pomyślałam z goryczą. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Lily:
- Ja już będę się zbierać. Chciałabym jeszcze powtórzyć chwilę historię- oznajmiła.
- Dobrze. Ja też zaraz będę się zbierać- powiedziałam. Lily wzięła torbę i zmierzała w kierunku drzwi, gdy zawołałam:
- Lily poczekaj!- odwróciła się i przeszyła mnie pytającym wzrokiem- Zapomniałam o czymś- powiedziałam i podeszłam do niej. Odwróciłam ją do mnie plecami i dałam jej kopniaka w tyłek.
- To na szczęście- oznajmiłam.
- Dziękuję- powiedziała i dała mi całusa w policzek.
Jakieś pięć minut po tym jak wyszła Lily postanowiłam się zbierać do pracy. Tak jak zwykle jazda samochodem zajęła mi jakieś piętnaście minut. Pracowałam w jakiejś firmie ubezpieczanej. Byłam „dziewczyną od kawy”. Od czasu do czasu musiałam posegregować jakieś papierki, pojechać w teren z szefem, którego szczerze nie znosiłam. Weszłam do wielkiego biurowca i skierowałam się na piąte piętro. Gdy byłam już w swoim „gabinecie”. Nie można tego nazwać gabinetem, bo to po prostu biurko w jakimś pokoju. I tyle… Zaczęłam przeglądać pocztę do mojej firmy. Niestety wszystkie były do mojego szefa. A to znaczy, że będę musiała iść do niego. Postanowiłam iść od razu, by później już więcej nie widzieć jego krzywej mordy. Zapukałam do jego gabinetu i po chwili usłyszałam głośne „proszę”. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi za sobą. Na mój widok Alex uśmiechnął się szeroko. Nie był to życzliwy uśmiech. Był to uśmiech „Mam propozycję. Jeśli się nie zgodzisz, to pożałujesz. To ja mam władzę. Ty jesteś nikim!”
- Katherine witaj!- przywitał się- Co cię do mnie sprowadza?
-Przyniosłam pocztę- oznajmiłam. Podeszłam do biurka i skierowałam się do drzwi. Chciałam stąd jak najszybciej wyjść.
- Tak szybko uciekasz?- spytał i uśmiechnął się bezczelnie.
- Mam jeszcze trochę pracy- próbowałam się wymigać od dłuższego zostania w biurze.
- A ja właśnie chciałem porozmawiać o twojej pracy- wyjaśniłam.
- To, co zostaniesz i porozmawiamy?- zapytał po chwili milczenia.
- Dobrze- mruknęłam i usiadłam na fotelu, naprzeciwko biurka.
-Więc… Katherine ostatnio nie jestem zadowolony z twojej pracy- zaczął.
Co kurwa?! Codziennie zostawałam po godzinach. Przychodziłam w weekendy. A on mi mówi, że jest niezadowolony z mojej pracy. Dupek!- pomyślałam.
- Powinienem cię zwolnić, ale…- kontynuował.
Ale? Ale co do cholery?- myślałam.
- Ale nie ma nic za darmo- oznajmił i uśmiechnął się bezczelnie.
- A co pan chce?- zapytałam mimo iż tak naprawdę nie byłam tego ciekawa. Ale trzeba jakoś zatrzymać tą pracę. Dobrze płacą. A pieniądze są teraz ważne.
- Myślę, że dobrze wiesz, co chce- powiedział i zaczął się do mnie przysuwać. Z każdym jego krokiem ja się oddalałam. W końcu stało się to, czego najbardziej się bałam. Moje plecy dotknęły zimnej, ciemno-szarej ściany. Alex podszedł do mnie. Blisko… Za blisko… Szepnął mi do ucha:
- I wiem, że ty też tego chcesz.
Złapał mnie w talii i zaczął całować po szyi. Próbowałam się wyrwać, ale nic z tego. Za mocno trzymał mnie w talii. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Kopnęłam go dość mocno. Przynajmniej na tyle żeby poluźnił uścisk. Szybko się wyrwałam i kopnęłam jeszcze raz.
- To ja już wole zwolnienie- powiedziałam- Do widzenia- dodałam i wyszłam.
Chwilę po tym byłam już w domu. Postanowiłam pójść pod prysznic, aby zmyć z siebie dotyk Alexa. To było ohydne. On chciał z nią… A najgorsze było to, że on myślał, że ona chciała z nim… Fuj! Gdy byłam już wykąpana i ubrana skierowałam się do pomieszczenia gdzie miałam wszystkie informacje o brunecie z baru. Od tygodnia nie mam żadnych nowych wiadomości. Wiem tyle, że nazywa się Damon. Należy do gangu. Gangu, którego boją się wszyscy. Wiem jeszcze gdzie atakowali… Ale nie wiem najważniejszego. Co on miał wspólnego wspólnego moim bratem?Czy może być gorzej?”. Łza spłynęła po moim policzku. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Szybko wytarłam łzę z policzka i ruszyłam na dół. Gdy schodziłam schodami zobaczyłam zapłakaną, opartą o ścianę Lily.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam rozmyślać. Moje życie nie ma sensu. Gdyby nie Lily i Caroline nie wiem co by ze mną było… Nie mam pracy, mój szef chciał mnie zgwałcić, mój brat nie żyje, a ja nie mam pojęcia dlaczego, szukam jego morderców, aby się zemścić, ale coraz częściej wydaje mi się, że nic z tego nie będzie. Może i ich znajdę, ale co później. Przecież ich nie zabije. Jest ich więcej, więcej nawet gdyby był tylko brunet. Nie oszukujmy się przecież nie miałabym z nim szans. Jest silniejszy, ma większe doświadczenie. Zabiłby mnie w mgnieniu oka. Czasami zastanawiam się „
- Co się stało?- zapytałam zaniepokojona jej stanem.
- Nie zostałam przyjęta- zaczęła- Wolne miejsce zajęła Lucy. Jej ojciec przekupił komisje- wyjaśniła.
- Lily tak mi przykro- zaczęłam, ale mi przerwała.
- Nie, nie chce współczucia- oznajmiła.
- Dobrze- odpowiedziałam- Co chcesz na obiad?- spytałam żeby zmienić temat.

- Może być…- jej wypowiedź przerwał dzwonek telefonu. Lily zaczęła grzebać w torbie i po chwili wyjęła z niej telefon. Odebrała połączenie i przyłożyła komórkę to ucha.
- Cześć Caroline- przywitała się.
- Poczekaj Care…Po woli, co się stało?- zapytała zaniepokojona. Posłałam jej pytające spojrzenie. Lily pokręciła głową na znak, że nie wie jeszcze o co chodzi. Nagle jej mina wyrażała tylko zdziwienie i strach. Ale co się stało?
- Zaraz tam będziemy Caroline- powiedziała i rozłączyła się.
- Mama Caroline została postrzelona. Musimy jechać do szpitala- powiedziała.
Przez chwilę stałam i kłóciłam się z myślami. Co? Jak to postrzelona? Kto ją postrzelił? Czy przeżyje? Myślałam, że gorzej być nie może. Ale jednak… I coś czuję, że to dopiero początek…





I jest drugi rozdział. Jest to chyba najdłuższy rozdział, jaki napisałam. Mam nadzieję, że się podobał.
Chciałabym też poprosić was, by każdy, kto czyta tego bloga zostawił tu komentarz. Może to być zwykła kropka. Po prostu chce zobaczyć ile osób czyta tego bloga.
Pozdrawiam Caroline.


8 komentarzy:

  1. Dobra więc zacznijmy od początku...
    Nie lubię długich rozdziałów XD Ale ten nie był jakiś przerażająco długi, chociaż dzieliła go od tego cienka granica.
    W pewnym momencie zaczęłaś używać narracji trzecioosobowej, co nieco zakłóciło mi czytanie.
    I na tym kończą się moje hejty :D
    Ogółem fabuła bloga jest bardzo wciągająca i dzieje się dużo, co mi się podoba :)
    Szkoda mi matki Caroline, ale może wszystko będzie dobrze...
    I jaki sukinsyn mógł ja postrzelić?!
    Weź mnie w niepewności nie trzymaj XD
    Pozdrawiam xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, kiedy kolejny:D? Mam nadzieję, że Damon nie postrzelił matki Caroline :/
    Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham <3
    Czekam na więcej !! ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. :D Żal mi Lilly, że nie zdała. Jednak sprawiedliwość na tym świecie nie istnieje, biedna. A ten cały ex szef Kath jest głupi. Głupi zboczeniec. :/ Dobrze mu dowaliła. :D
    Mama Care w szpitalu postrzelona przez... Damona? Tak myślę i wszystko na to wskazuje. Jestem ciekawa, jaki on ma cel w tym co robi, ale chyba niedługo się tego dowiemy. :D Czekam na nn.
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów i innych rzeczy. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznijmy Od tego iż w sumie ten rozdział nie jest taki zły, ale z drugiej strony obawiam się że wszystkie sceny w nim zaprezentowane są... Absolutnie Pozbawione znaczenia :) Weźmy Fabułę: Bardzo Istotnym Faktem mogłoby być to iż Kath Prawie Została Zgwałcona i zwolniła się z pracy, Aczkolwiek Charakter Tego Bloga nie wskazuje Na to Aby ten element Fabuły, podobnie jak to iż Lily ''nie przeszła'' Przez te Testy... Postacie w tym Blogu są też jasno nakreślone, Gdyż jak wiemy nie zostały One stworzone przez ciebie, więc nie sądzę Aby momenty Te miały posłużyć ich rozwojowi... Nie pokazują one też w jak dramatycznej sytuacji znajdują się główne Bohaterki, Gdyż są to ich osobiste problemy. Narracja w pewnym momencie ''Przeskakuje'' Na wersję 3 osobową co wprowadziło mnie w delikatną konsternację. O dziwo udało ci się osiągnąć coś co rzadko się udaje: Otóż trudno mi przewidzieć co będzie Dalej :) Narracja... Odczuwam Dziwne Przeskoki Między Zwrotami w czasie Teraźniejszym i przeszłym, Ale być może to tylko moje wrażenia ;)Tylko tyle mam na razie Do powiedzenia na temat tego rozdziału, Ogólnie jest... Jako tako :) Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejejejjej... Faktycznie długi ten rozdział.
    Ale bardzo dobrze się go czytało. Chwilowe przejścia na 3 osobę były delikatnie irytujące, ale dało się przez nie przejść ;)
    Poza tym rozdział cudowny *.*
    Scena Katherine i szefa... ahh... a ten Alex to chociaż ładny był?
    Bo może... ten tego? xd
    A teraz szybko zmienię temat. Lily. Lil i jej nie zdanie. Podoba mi się to jak to ujęłaś. Życie nie jest łatwe i trzeba sobie z nim radzić.
    I co z mamą Caroline? Dlaczego ją postrzelili? Czy ma to związek ze śmiercią Elijah? Może to jakiś spisek, albo zemsta... Ciekawa jestem jak sobie z tym Caroline poradzi. I czy jej matka przeżyje...
    A w ogóle ta sprawa z Damonem... Czy Kath go znajdzie? I co właściwie zrobi? Albo może co on zrobi jej? Te pytania tak mnie męczą... Ale podejrzewam, że na ich odpowiedź będę musiała trochę poczekać... Liczę, że dam radę wytrwać do następnego rozdziału.
    Czekam na niego z niecierpliwością
    XX
    Daisy D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, że się nie rozpiszę, ale nie mam zbytnio na to czasu. Nie mniej jednak rozdział jest, perfekcyjny! Podoba mi się to jak piszesz, jak ciągniesz akcję. Poza tym styl pisania, rewelacja :D Pisz, pisz i jeszcze raz pisz !!

    Zapraszam do mnie :)
    http://law-of-death.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń