wtorek, 25 marca 2014

4. I found him...

Siedziałam na podłodze, oparta o szafkę z zdjęciem Stefana i Damona w ręku. Nie mogłam w to uwierzyć. Stefan był miły… Polubiłam go… Myślałam, że jest w porządku… A tak naprawdę jest jednym z zabójców mojego brata. Spojrzałam w stronę okna. Jest już noc. Siedziałam na podłodze i rozmyślałam nad tym, czego właśnie się dowiedziałam przez dobre parę godzin. Wstałam z podłogi i pozbierałam wszystkie zdjęcia, które porozrzucałam szukając zdjęcia, które pomogło mi być o krok bliżej do znalezienia bruneta. Wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi na klucz. Weszłam do swojego pokoju i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam z łóżka pidżamę i zamknęłam drzwi do łazienki. Spuściłam wodę i weszłam pod prysznic. Ciepłe strumienie wody spływały po mojej twarzy i mieszały się z słonymi łzami. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Są to łzy bezsilności. Stałam tam jeszcze jakieś pół godziny, założyłam pidżamę, umyłam zęby i wgramoliłam się do łóżka. Chwilę rozmyślałam o Stefanie, o brunecie z baru, o Lily, o mamie Caroline i o samej Caroline. Jutro pójdę sprawdzić jak się czuję. I z tą myślą odpłynęłam do krainy snów…
 ***
- Kath!- obudził mnie głos Lily- Katherine wstawaj!- nakryłam swoją głowę kołdrą- Katherine Pierce! Wstawaj! Spóźnisz się do pracy!- krzyczała. A no tak. Zapomniałam jej wspomnieć, że szef, który próbował mnie zgwałcić wyrzucił mnie z pracy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na Lily. Była ubrana w blado różowe spodnie i dżinsową koszulę. Na nogach miała czarne tenisówki. Włosy rozpuściła.
- Lily z tego całego zamieszania zapomniałam ci o czymś powiedzieć- zaczęłam- Tego samego dnia, którego postrzelono matkę Caroline mój szef próbował mnie zgwałcić.
- Co?! Co próbował?!- zaczęła panikować.
- Lily spokojnie. Nic mi nie zrobił prócz zwolnienia mnie z pracy. Aktualnie mam status bezrobotnej- oznajmiłam.
- Katherine z chęcią bym z tobą posiedziała, ale muszę iść do szkoły- westchnęła.
- Jasne. Leć. Ja pójdę później zobaczyć, co u Care- powiedziałam.
- Dobrze. To na razie- powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.
- Pa- powiedziałam, gdy wychodziła. Po chwili usłyszałam trzaskanie głównych drzwi. Postanowiłam jeszcze trochę poleżeć w łóżku i dopiero później iść do Caroline. Po jakiejś godzinie wywlokłam się z łóżka. Wyjęłam z szafy spodnie, T-shirt i szarą bluzę. Poranna toaleta zajęła mi jakieś dwadzieścia minut. Zeszłam na dół i zrobiłam kawę. Gdy wypiłam napój postanowiłam przejść się do Caroline. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i po chwili stałam przed domem Caroline i zapukałam. Przyjaciółka otworzyła mi je dopiero po jakiś dziesięciu minutach. Wyglądała jak… Jak nie Caroline, którą znam. Miała na sobie pozaciągane leginsy, jakąś białą bluzkę i za dużą granatową bluzę. Włosy związała w niechlujny kok, z którego wypadała większość włosów. Na mój widok lekko się uśmiechnęła. Wpuściła mnie do środka i spytała czy chce może herbaty albo kawy. Zaprowadziła mnie do salonu, gdzie było pełno porozwalanych zdjęć na podłodze. Zdjęć Caroline i jej mamy.
- Przepraszam za ten bałagan- powiedziała- Gdybym wiedziała, że przyjdziesz sprzątnęłabym- po tych słowach kucnęła przy zdjęciach i zaczęła je zbierać.
- Caroline zostaw to- oznajmiłam- Ja po śmierci Elijah też miałam niezły bajzer. Pamiętasz?-  spytałam. Caroline skierowała na mnie swój wzrok mówiący „Tak, pamiętam”.
- Jak się czujesz?- zapytałam z troską.
- Już lepiej- odpowiedziała- Najgorsze minęło. Teraz pozostało jeszcze tylko przyswoić tę myśl. Choć pewnie nigdy tego nie przyswoję- powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Stefan do mnie dzwonił- na to zdanie od razu wyostrzyłam słuch. Zastanawiałam się tylko czy powiedzieć Caroline kim tak naprawdę jest Stefan.
- Powiedział, że pogrzeb mogę zrobić w przyszłym tygodniu. Przyjdziesz?
- Jasne, że tak- odpowiedziałam szybko.
- Dziękuję. To dla mnie ważne- powiedziała.

Tydzień później…
Stałam przed lustrem w moim pokoju i zakładałam drugiego kolczyka. Miałam na sobie czarną,
prostą sukienkę i czarne szpilki. Włosy związałam w warkocz. Dzisiejszego dnia ma się odbyć pogrzeb Elizabeth Forbes. Zeszłam na dół. Czekała tam na mnie już Lily i Caroline. Każda w czarnej sukience i czarnych szpilkach. Caroline miała rozpuszczone włosy, a Lily spięte w kok. Po chwili byłyśmy już w drodze do kościoła. W środku zauważyłam nikogo innego jak Stefana Mikaelson. Tylko co on tu robi? Przyszedł napawiać się swoim zwycięstwem? Przyszedł pośmiać się z tego jak cierpię?
Wszyscy zaczęli składać Caroline szczere kondolencje. Jestem pewna, że słuchanie jaka jej mama była wspaniałą kobietą, przyjaciółką, policjantką, matką to teraz ostatnia rzecz na jaką Caroline ma ochotę. Gdy przyszedł czas na słowa od bliskich z miejsca podniosła się Lily. Zdziwiło to mnie jak i Caroline. Żadna z nas nie wiedziała, że Lily chce przemawiać. Moja siostra poprawiła jeszcze sobie mikrofon i zaczęła mówić:
- Jak wszyscy obecni wiedzą Liz była wspaniałą, kochającą, szczerą, miłą przyjaciółką, a także i matką. Po śmierci moich rodziców Liz pomagała mi prawie we wszystkim z czym miałam problemy. Była dla mnie jak druga matka. To dzięki niej nie zamknęłam się w sobie. Nie zaczęłam robić różnych głupstw. To był mój Anioł Stróż. Nie zasługiwała na taką śmierć. Powinna umrzeć w spokoju, ze starości, a nie w taki sposób. To wszystko co umiem w tej sytuacji powiedzieć. Miałam napisaną kartkę, ale żadne ze słów na kartce nie opisują co teraz czuję. Dziękuję za wysłuchanie- powiedziała i ruszyła z powrotem na swoje miejsce. Spojrzałam na Caroline. Płakała. Mi zresztą też łzy napływają do oczu. Niektóre starsze panie- nasze sąsiadki także się popłakały. Chwilę po wygłoszeniu Lily msza dobiega końca i następuje ta część, w której idzie się na cmentarz i składa kwiaty. Zauważyłam, że inni ludzie poprzynosili lilie i inne kwiaty, które nie wiem jak się nazywają. Ja przyniosłam zwykły bukiet czerwonych róż. Czerwone róże były ulubionymi kwiatami Liz. Pamiętam, że na urodziny zawsze kupowałam jej czerwoną różę. Była wtedy szczęśliwa. Kiedy jakaś dziewczyna ze szkoły mnie obraziła mówiąc, że jestem nikim Liz zdradziła mi sekret, dlaczego tak bardzo lubi róże.
                                       ***
- Wiesz dlaczego tak bardzo lubię róże?- spytała i usiadła na ziemi koło mnie. Miałam całą twarz pokrytą łzami.
- Nie. A dlaczego?- zdołałam wychlapać.
- Wszyscy uważają, że to takie zwyczajne kwiatki, dlatego też kupują kwiaty, które są rzadko spotykane. Tak naprawdę to róża jest niezwykłym kwiatem. Niby wszyscy mówią, że jest taka zwyczajna i w ogóle, ale tak naprawdę skrywa to co boi się pokazać światu. Dlatego też jest taka niezwykła. Jest niezwykła, bo nie została jeszcze do końca odkryta. Dlatego nie można jej osądzać, bo nie wiemy jak jest naprawdę- powiedziała.
- Chyba masz rację- oznajmiłam.
- Wiem jeszcze jedno- powiedziała.
- Co?- spytałam zaciekawiona.
- Wiem, że mogę cię spokojnie porównać do róży- powiedziała.
- Co? Mnie? Ale jak?- nie wiedziałam dokładnie o co spytać.
- Jesteś jak róża Katherine. Piękna, boisz się pokazać światu coś niezwykłego. Ludzie nie powinni cię osądzać, ponieważ nie pokazałaś jeszcze na co cię stać. Boisz się, że cię wyśmieją. Tak samo jest z różą. Dam ci radę Katherine. Olej innych. Miej gdzieś ich zdanie. Najważniejsze jest żebyś to ty była z tego zadowolona- powiedziała- A teraz chodź do domu. Zaparzę ci ciepłej herbaty- dodała i razem podniosłyśmy się z ziemi. Gdy szłyśmy w stronę domu zatrzymałam ją.
- Liz dziękuję- powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
- Nie ma za co Katherine- wyszeptała.
 ***
Stałam teraz przed zakopanym grobem Liz. Ludzie zaczęli podchodzić i składać kwiaty. Następny podszedł Stefan. Spojrzał na mnie, a ja na niego. W moim wzroku na pewno nie można było znaleźć nic pozytywnego. Lily podeszła do grobu i zostawiła na nim kwiaty. Następna byłam ja.
Podeszłam do grobu, klęknęłam przed nim i zaczęłam w myślach prosić, żeby Liz spoczywała w pokoju. Zostawiłam kwiaty i podeszłam do siostry. Ostatnią osobą, która poszła złożyć kwiaty była Caroline. Stała przy grobie i chyba płakała. Położyła kwiaty. Odwróciła się do nas, a ja rozłożyłam ramiona. Od razu się do mnie przytuliła. Nagle przy wejściu cmentarza zauważyłam nikogo innego jak Damona Salvatore. Pierwsze co mi przyszło do głowy to szczęście, że go w końcu znalazłam i mogę dokonać mojej zemsty. Natomiast drugą myślą, która mi przyszła do głowy to pytanie: Co on tu robi? Zauważyłam, że Stefan zmierza w jego kierunku. Przywitali się i odeszli. O nie! Nie mogę pozwolić im zwiać! Poprosiłam Lily i Caroline żeby już jechały do domu, a ja zaraz do nich dołączę. Gdy byłam pewna, że odjechały ruszyłam w stronę bruneta i Stefana. Zauważyłam ich w jakiejś ślepej uliczce. Zatrzymałam się na wprost niej i spojrzałam na Stefana. Jego wzrok natychmiast spotkał się z moim. W jego oczach zauważyłam zdziwienie,
strach i przeprosiny? Chwilę po tym brunet, który stał do mnie tyłem
odwrócił się i kiedy jego wzrok spotkał się z moim uśmiechnął się szeroko. Tak jak za pierwszym razem, kiedy go widziałam. To nie wróżyło nic dobrego… Chciałam stąd uciec, ale niestety następne co zobaczyłam to ciemność… Ciemność wszędzie…





Witam!
Wena wróciła!
Przynajmniej na tego bloga.
Ale lepsze coś niż nic.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Pozdrawiam Caroline.


5 komentarzy:

  1. O mój boże !! Liz ;-; Ugh.. Stefaniia jak mogłaś niepowiedzieć o tym ! Obrażam się xD Super rozdział ! Jest cudny ! <3 Słuchaj mogłabym prosić o przysługę? Może czytałaś lub nie moje opowiadania, i chciałabym żebyś powiedziała i udzieliła ogólnie którego bloga usunąć tymczasowo ^^ Jeśli będzie problem ze znaleźeniem to o to linki do nich:
    http://looking-back-to-london.blogspot.com/
    http://niklaus-mikaelson.blogspot.com/
    http://love-begins-with-hate.blogspot.com/
    http://caroline-forbes-life.blogspot.com/
    http://kath-care-life.blogspot.com/

    Bardzo proszę !! Bo nie wytrzymuję, i naprawdę będę wdzięczna ! ^^ Życzę dużo weny, czasu i zdrowia, byś pisała jak najlepiej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna ta sytuacja z Liz :(
    Współczuję Caroline, a z drugiej strony jestem pewna, że jej rolą w blogu nie będzie podłamana dziewczyna bez ambicji postracie matki;)
    Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie wkąponowaniem Damina już w tym rozdziale, a co do dalszej akcji mam kilka scenariuszy.
    Życzę weny <3
    Enjoy xx.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże pisz szybko bo nie wytrzymam !!!
    Rozdział świetny :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli pogrzeb może być ładny, to ten na pewno był. Ja też zdziwiłam się, że Damon tak szybko się pojawił, ale też cieszę się z tego powodu. Ciekawe co stało się z Kath. Czekam na nn.
    Pozdrawiam, zyczę weny, pomysłów i innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG !Cudny rozdział.Zastanawiam się co będzie w następnym rozdziale!Z niecierpliwością czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń