wtorek, 18 marca 2014

3.Hello, I'm Stefan Mikaelson...

Siedziałam w szpitalnej poczekalni razem z Lily i roztrzęsioną Caroline. Moja siostra próbowała pocieszyć naszą przyjaciółkę, ale to nic nie dawało. Mam nadzieję, że mama Care przeżyje… Nie chce żeby Caroline przechodziła przez to, co my. Rozpacz, złość potem znów rozpacz i tak dalej… Liz- mama Care jest już operowana przez około pięć godzin. Jeszcze ani razu nikt nie wyszedł z sali operacyjnej i nic nam nie powiedział. Mogliby przecież wyjść na chwilę i oznajmić nam, że są jakieś komplikacje czy coś w tym stylu. Niewiedza jest gorsza od wszystkiego. Jestem tego żywym przypadkiem… Jednym z pytań, które krążą po mojej głowie jest to, kto postrzelił mamę Caroline… Czy to był przypadek, że dwa miesiące temu zamordowali mi brata? Czy mamę Caroline także postrzelił Damon lub któryś z jego ludzi? Nagle drzwi od sali operacyjnej otworzyły się i wszystkie trzy poderwałyśmy się z krzeseł.
- Zaraz przyjdzie lekarz- poinformowała nas pielęgniarka.
- Ale chyba może nam pani powiedzieć czy moja mama żyje?- spytała coraz bardziej wkurzona czekaniem Caroline.
- Nie, nie mogę. Do tego upoważniony jest lekarz nie pielęgniarka- oznajmiła oschle.
- Dziękuje za pomoc- dopowiedziała Care gdy pielęgniarka od nas odchodziła.
- Zanim lekarz wyjdzie pewnie minie kolejne pięć godzin- zauważyła zgryźliwie Lily- Chcecie kawę?
- Ja poproszę- powiedziałam.
- A ty Care?- spytała Lily.
- Nie, nie chce- oznajmiła.
- A może coś do jedzenia? Jest tu przecież butik- zaproponowałam.
- Nie, nie chcę- powtórzyła Caroline.
- To ja zaraz wrócę- powiedziała Lily dając za wygraną.

- Care…- usiadłam obok przyjaciółki- Jak się czujesz?
Caroline tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. Chciała mnie na brać na to, że wszystko w porządku! Ale znam ją tyle lat i zawsze rozpoznam, kiedy jej uśmiech jest udawany, a kiedy szczery.
Chciałam coś powiedzieć, ale wtedy z sali wyszedł lekarz i Caroline jak oparzona wstała z krzesła. W tym samym czasie Lily wróciła z kawa dla mnie i dla niej.
- Tak jestem jej córką- odpowiedziała Caroline- Co z moją matką doktorze?- dodała po chwili.-
Doktor Stefan Mikaelson ;)
Witam. Jestem doktor Stefan Mikaelson i to ja operowałem Elizabeth Forbes- oznajmił- Czy są panie z rodziny?
- W trakcie operacji nastąpił silny krwotok z wątroby.
- Ale udało się to zatamować, prawda?- spytała szybko Lily. Od dziecka chciała być lekarzem…
- Tak udało się. Nie licząc tego krwotoku operacja przebiegła bez dodatkowych komplikacji- wyjaśnił.
Odetchnęłam z ulgą, a Caroline się troszeczkę rozpromieniła. Lily jednak stała z poważnym wyrazem twarzy i cały czas patrzyła na lekarza.
- Jednak ta noc będzie decydującą- powiedział cicho.
- Co to znaczy decydująca?- spytała Caroline. Dobrze wiedziała, co to znaczy, ale chyba chciała żeby lekarz powiedział jej, że to nie to, o czym myśli.
- Jeśli dzisiejszy nocy stan pani matki będzie bez zmian, to w najgorszym wypadku wróci do domu po jakiś trzech miesiącach. Jednak, jeśli dzisiaj w nocy stan pani matki się pogorszy będziemy starać się ją odratować, lecz będzie to bardzo trudne- powiedział.
Caroline ponownie usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie. Lily podziękowała za pomoc i lekarz zostawił nas same. Nie wiem dlaczego, ale ma dziwne uczucie, że już go gdzieś widziałam. Tylko gdzie?
- Caroline powinnaś wrócić do domu- powiedziała cicho Lily.
- Nie ma mowy! Nie zostawię mamy!- warknęła blondynka.
- Caroline- zaczęłam.
- Nie! Nie! I jeszcze raz nie!- prawie krzyknęła.
- Caroline! Siedząc tu i nic nie robiąc nie pomożesz ani twojej mamie, ani personelowi- wyjaśniłam.
- Katherine ma rację- oznajmiła Lily- Pojedziesz do domu, zjesz coś, położysz się spać i jutro z samego rana tu przyjedziemy.
- Caroline błagam wróć do domu- jęknęłam.
- Dobrze- mruknęła i wstała biorąc torebkę.
- Ja prowadzę- oznajmiła Lily. Chyba zauważyła, że ze mną też nie wszystko dobrze. Uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona odwzajemniła uśmiech. Jakieś pół godziny później Caroline była już w domu, a ja i Lily piłyśmy herbatę w swoim mieszkaniu.
- Jak myślisz, kto postrzelił mamę Caroline?- spytała.
- Nie mam pojęcia. Z jednej strony myślę, że postrzelił ją ten brunet z baru, ale z drugiej co on miałby do mamy Caroline?- powiedziałam.
- A co on miał do Elijah?- zauważyła Lily. Moja siostra nie wie tyle co ja. Nie ma pojęcia, że szukam morderców brata. I mam nadzieję, że w najbliższym czasie się nie dowie.
- Wiesz co, jeśli mam jutro rano jechać z Caroline do szpitala to chyba pójdę już spać- oznajmiłam- Tobie radzę zrobić to samo- dodałam.
- Zaraz się położę- mruknęła.

Gdy się obudziłam była 6.15. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Po dwudziestu minutach byłam już wykąpana i ubrana w czarne spodnie, biały T-shirt i szary sweterek. Na dole czekała na mnie Lily w niebieskiej sukience i Caroline w szarych spodniach, białej bokserce i niebieskiej koszuli w kratkę.
Nie odzywając się słowem wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę szpitala. Niestety nie obyło się bez korków. W szpitalu byłyśmy około 7.20. Caroline od razu skierowała się do recepcji i zapytała o doktora Mikaelson. Po chwili na korytarzu pojawił się szukany lekarz. Spojrzał na nas i jego mina od razu się zmieniła. Wcześniej można było zauważyć u niego nutkę rozbawienia, a teraz w jego oczach widać było tylko ból i smutek. To mogło oznaczać tylko jedno…
- Dzień dobry- przywitał się smutno.
- Czy ona nie żyje?- spytała przerażona Caroline.
- Przykro mi- wyszeptał. Nie! Tylko nie to! Nie mogę stracić kolejnej bliskiej mi osoby! Co ja zrobiłam takiego, że Bóg mnie tak karze!
- Około godziny drugiej zatrzymała się akcja serca. Próbowaliśmy ją ratować, ale niestety się nie udało- dodał. Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Była załamana. Lily zresztą też. Nie dziwie się jej. Też jestem załamana. Liz po wypadku rodziców była dla mnie i Lily jak matka. To dzięki niej się nie załamałam bo stracie rodziców. To dzięki niej nie zrobiłam żadnego głupstwa. A teraz nie żyje… Kolejna bliska mi osoba nie żyje… Kto będzie następny? Caroline czy Lily? Są to jedyne żywe osoby, na których mi zależy.
- Musimy jechać- powiedziała Lily.
- Jeśli chcecie mogę was zawieść. Wątpię żeby któraś z was w takim stanie mogła kierować- oznajmił. Lily kiwnęła głową na znak, że się zgadza, ja wzruszyłam ramionami, a Caroline… Caroline siedziała na krześle z wzrokiem utkwionym w martwy punkt. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Chwilę później siedzieliśmy już w aucie. Stefan, który kazał nam zwracać się do niego po imieniu siedział za kierownicą, Lily na siedzeniu obok lekarza, a ja i Caroline z tyłu. Nikt nie odzywał się ani słowem. Ciszę przerwała o dziwo Caroline:
- Kiedy będę mogła wyprawić pogrzeb?- spytała.
- Myślę, że za tydzień- oznajmił.
Caroline tylko kiwnęła głową i ponownie spuściła wzrok. Gdy dojechaliśmy do domu zaproponowałam Caroline żeby nocowała u nas, ale odmówiła. Od razu gdy samochód się zatrzymał wysiadła i skierowała się w stronę domu. Lily i ja podziękowałyśmy Stefanowi za podwiezienie i także poszłyśmy do domu. Lily poszła do swojego pokoju, a ja skierowałam się do swojego. Gdy byłam w pokoju od razu weszłam do łazienki. Spuściłam zimną wodę i zaczęłam ochlapywać nią twarz. Nagle przypomniałam sobie gdzie widziałam Stefana. Szybko wybiegłam z łazienki i skierowałam się do pomieszczenia, gdzie zbierałam informację o brunecie. Zaczęłam szperać w szufladzie by znaleźć to o czym pomyślałam. Miałam szczerą nadzieję, że tylko mi się zdawało, ale gdy natrafiłam na zdjęcie bruneta z pewnym mężczyzną moja nadzieja prysła niczym bańka mydlana. Mężczyzna, który siedział obok bruneta i najwyraźniej świetnie się bawił to Stefan…



Wreszcie udało się coś napisać…
Rozdział średnio mi się podoba, ale niestety wena ostatnio mnie opuściła ;(
Mam nadzieję, że szybko wróci.
Rozdział dodałabym szybciej, ale niestety Internet mi nawalił…
Chciałam też powiadomić wszystkich czytelników, że na blogu pojawił się zwiastun. Jeśli mielibyście ochotę go obejrzeć to zapraszam do zakładki „Zwiastun”
Pozdrawiam Caroline. 






7 komentarzy:

  1. OMFG *,*
    Cudo!
    To takie smutne, że mama Caroline nie żyje ;c
    Nienawidzę tego typu scen, bo zwykle łzy cisną mi się do oczu.
    Co do Stefana...
    Wow. Nie spodziewałam się, że nasz lekarzyna będzie powiązany z Damonem. Jednak lubisz mnie zaskakiwać :)
    Życzę weny! ♥
    Enjoy xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Caroline :(
    Super rozdział ! Czekam na kolejny i zapraszam na moje blogi:
    www.thestorydamonasalvatore.blogspot.com - nowy rozdział
    www.nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com
    www.klauspierwotnahybryda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super !!
    Życzę weny i czekam na nexta !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ! Biedna mama Care i dziewczyny. Stefan *o* Super ! Czekam na następne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żal mi Care, naprawdę. Biedna jest, umarła jej matka, przecież... żaaal :( To przykre. :(
    Za to fajnie, że w końcu wprowadziłaś Stefana, lekarz, mrr. xD A Katherine jaka mądra, kurczę. Ma łeb, powinna zostać detektywem, czy czymś takim. Już niedługo odkryje Damona. Czekam na ten moment. :D I czekam na nn. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, słońcaa, zdrowia i wiele innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za emocje! Padłam pod stół i nie mogę się pozbierać, tak mi się podobało!
    Czekam na więcej!!!

    Zapraszam też do siebie :
    http://law-of-death.blogspot.com/
    http://my-world-is-your-name.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Boszsz... Akurat w tym rozdziale udało ci się uniknąć Zrobienia Dużej Ilości Błędów, Stąd też Hejt jakiś Bardzo Obszerny nie będzie... Zaczynajmy zatem. Wszyscy tutaj komentujący piszą o dużych emocjach, wzruszeniach itp. ale ja jakoś... nie odczuwam tego typu emocji ;p Możliwości są dwie: Albo ja jestem nie czułym sukinkotem, albo Autorce po prostu nie idzie opisywanie i oddawanie emocji Głównych bohaterów, Zaś jej ''Fanki'' (40% To koleżanki z Gimbazy, 40% to Użytkowniczki Które napiszą tutaj czysto pozytywną opinię i ''przy okazji'' Wypromują własnego Bloga, zaś kolejne 20% z miejsca uznaje takie blogi za fenomenalne Ponieważ Klaus) cóż... nie są do końca obiektywne :) To która z tych hipotez jest właściwa pozostawiam do samodzielnej oceny... A właśnie- Klaus. Tutaj jest on nazywany Stefanem, ale Poza tym faktem oraz utratą kłów To jedna i ta sama Osoba, przemianowana Chyba tylko po to aby było fajnie ;p No i chyba nie muszę wspominać, że teraz już tylko czekamy aż zakocha się on w głównej bohaterce z wzajemnością... Jeśli chodzi o moment wyznania sobię tej miłości, to osobiścię celuję tak w 14 rozdział. Nieprzewidywalna i zaskakująca fabuła jest najważniejsza... Narracja jest, o dziwo, wciąż całkiem niezła. Tutaj Chciałbym zakończyć swój dość (zapewne) Krótki Hejt. Ocena Końcowa to 7 zjaranych reniferów na 6 energicznych mrówkojadów. Pozdro^^

    OdpowiedzUsuń