Siedziałam
w szpitalnej poczekalni razem z Lily i roztrzęsioną Caroline. Moja siostra
próbowała pocieszyć naszą przyjaciółkę, ale to nic nie dawało. Mam nadzieję, że
mama Care przeżyje… Nie chce żeby Caroline przechodziła przez to, co my.
Rozpacz, złość potem znów rozpacz i tak dalej… Liz- mama Care jest już
operowana przez około pięć godzin. Jeszcze ani razu nikt nie wyszedł z sali
operacyjnej i nic nam nie powiedział. Mogliby przecież wyjść na chwilę i
oznajmić nam, że są jakieś komplikacje czy coś w tym stylu. Niewiedza jest
gorsza od wszystkiego. Jestem tego żywym przypadkiem… Jednym z pytań, które
krążą po mojej głowie jest to, kto postrzelił mamę Caroline… Czy to był
przypadek, że dwa miesiące temu zamordowali mi brata? Czy mamę Caroline także
postrzelił Damon lub któryś z jego ludzi? Nagle drzwi od sali operacyjnej
otworzyły się i wszystkie trzy poderwałyśmy się z krzeseł.
- Zaraz
przyjdzie lekarz- poinformowała nas pielęgniarka.
- Ale
chyba może nam pani powiedzieć czy moja mama żyje?- spytała coraz bardziej
wkurzona czekaniem Caroline.
- Nie,
nie mogę. Do tego upoważniony jest lekarz nie pielęgniarka- oznajmiła oschle.
-
Dziękuje za pomoc- dopowiedziała Care gdy pielęgniarka od nas odchodziła.
- Zanim
lekarz wyjdzie pewnie minie kolejne pięć godzin- zauważyła zgryźliwie Lily-
Chcecie kawę?
- Ja
poproszę- powiedziałam.
- A ty
Care?- spytała Lily.
- A może
coś do jedzenia? Jest tu przecież butik- zaproponowałam.
- Nie,
nie chcę- powtórzyła Caroline.
- To ja
zaraz wrócę- powiedziała Lily dając za wygraną.
- Care…-
usiadłam obok przyjaciółki- Jak się czujesz?
Caroline
tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. Chciała mnie na brać na to,
że wszystko w porządku! Ale znam ją tyle lat i zawsze rozpoznam, kiedy jej
uśmiech jest udawany, a kiedy szczery.
Chciałam
coś powiedzieć, ale wtedy z sali wyszedł lekarz i Caroline jak oparzona wstała
z krzesła. W tym samym czasie Lily wróciła z kawa dla mnie i dla niej.
- Tak
jestem jej córką- odpowiedziała Caroline- Co z moją matką doktorze?- dodała po
chwili.-
Doktor Stefan Mikaelson ;) |
- W
trakcie operacji nastąpił silny krwotok z wątroby.
- Ale
udało się to zatamować, prawda?- spytała szybko Lily. Od dziecka chciała być
lekarzem…
- Tak
udało się. Nie licząc tego krwotoku operacja przebiegła bez dodatkowych
komplikacji- wyjaśnił.
Odetchnęłam
z ulgą, a Caroline się troszeczkę rozpromieniła. Lily jednak stała z poważnym
wyrazem twarzy i cały czas patrzyła na lekarza.
- Jednak
ta noc będzie decydującą- powiedział cicho.
- Co to
znaczy decydująca?- spytała Caroline. Dobrze wiedziała, co to znaczy, ale chyba
chciała żeby lekarz powiedział jej, że to nie to, o czym myśli.
- Jeśli
dzisiejszy nocy stan pani matki będzie bez zmian, to w najgorszym wypadku wróci
do domu po jakiś trzech miesiącach. Jednak, jeśli dzisiaj w nocy stan pani
matki się pogorszy będziemy starać się ją odratować, lecz będzie to bardzo
trudne- powiedział.
Caroline
ponownie usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie. Lily podziękowała za
pomoc i lekarz zostawił nas same. Nie wiem dlaczego, ale ma dziwne uczucie, że
już go gdzieś widziałam. Tylko gdzie?
-
Caroline powinnaś wrócić do domu- powiedziała cicho Lily.
- Nie ma
mowy! Nie zostawię mamy!- warknęła blondynka.
-
Caroline- zaczęłam.
- Nie!
Nie! I jeszcze raz nie!- prawie krzyknęła.
-
Caroline! Siedząc tu i nic nie robiąc nie pomożesz ani twojej mamie, ani
personelowi- wyjaśniłam.
-
Katherine ma rację- oznajmiła Lily- Pojedziesz do domu, zjesz coś, położysz się
spać i jutro z samego rana tu przyjedziemy.
-
Caroline błagam wróć do domu- jęknęłam.
- Dobrze-
mruknęła i wstała biorąc torebkę.
- Ja
prowadzę- oznajmiła Lily. Chyba zauważyła, że ze mną też nie wszystko dobrze.
Uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona odwzajemniła uśmiech. Jakieś pół godziny
później Caroline była już w domu, a ja i Lily piłyśmy herbatę w swoim
mieszkaniu.
- Jak
myślisz, kto postrzelił mamę Caroline?- spytała.
- Nie mam
pojęcia. Z jednej strony myślę, że postrzelił ją ten brunet z baru, ale z
drugiej co on miałby do mamy Caroline?- powiedziałam.
- A co on
miał do Elijah?- zauważyła Lily. Moja siostra nie wie tyle co ja. Nie ma
pojęcia, że szukam morderców brata. I mam nadzieję, że w najbliższym czasie się
nie dowie.
- Wiesz
co, jeśli mam jutro rano jechać z Caroline do szpitala to chyba pójdę już spać-
oznajmiłam- Tobie radzę zrobić to samo- dodałam.
- Zaraz
się położę- mruknęła.
Gdy się
obudziłam była 6.15. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Po dwudziestu minutach
byłam już wykąpana i ubrana w czarne spodnie, biały T-shirt i szary sweterek.
Na dole czekała na mnie Lily w niebieskiej sukience i Caroline w szarych
spodniach, białej bokserce i niebieskiej koszuli w kratkę.
Nie
odzywając się słowem wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę szpitala.
Niestety nie obyło się bez korków. W szpitalu byłyśmy około 7.20. Caroline od
razu skierowała się do recepcji i zapytała o doktora Mikaelson. Po chwili na
korytarzu pojawił się szukany lekarz. Spojrzał na nas i jego mina od razu się
zmieniła. Wcześniej można było zauważyć u niego nutkę rozbawienia, a teraz w
jego oczach widać było tylko ból i smutek. To mogło oznaczać tylko jedno…
- Dzień
dobry- przywitał się smutno.
- Czy ona
nie żyje?- spytała przerażona Caroline.
- Przykro
mi- wyszeptał. Nie! Tylko nie
to! Nie mogę stracić kolejnej bliskiej mi osoby! Co ja zrobiłam takiego, że Bóg
mnie tak karze!
- Około
godziny drugiej zatrzymała się akcja serca. Próbowaliśmy ją ratować, ale
niestety się nie udało- dodał. Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Była załamana.
Lily zresztą też. Nie dziwie się jej. Też jestem załamana. Liz po wypadku
rodziców była dla mnie i Lily jak matka. To dzięki niej się nie załamałam bo
stracie rodziców. To dzięki niej nie zrobiłam żadnego głupstwa. A teraz nie
żyje… Kolejna bliska mi osoba nie żyje… Kto będzie następny? Caroline czy Lily?
Są to jedyne żywe osoby, na których mi zależy.
- Musimy
jechać- powiedziała Lily.
- Jeśli
chcecie mogę was zawieść. Wątpię żeby któraś z was w takim stanie mogła
kierować- oznajmił. Lily kiwnęła głową na znak, że się zgadza, ja wzruszyłam
ramionami, a Caroline… Caroline siedziała na krześle z wzrokiem utkwionym w
martwy punkt. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Chwilę później
siedzieliśmy już w aucie. Stefan, który kazał nam zwracać się do niego po
imieniu siedział za kierownicą, Lily na siedzeniu obok lekarza, a ja i Caroline
z tyłu. Nikt nie odzywał się ani słowem. Ciszę przerwała o dziwo Caroline:
- Kiedy
będę mogła wyprawić pogrzeb?- spytała.
- Myślę,
że za tydzień- oznajmił.
Caroline
tylko kiwnęła głową i ponownie spuściła wzrok. Gdy dojechaliśmy do domu
zaproponowałam Caroline żeby nocowała u nas, ale odmówiła. Od razu gdy samochód
się zatrzymał wysiadła i skierowała się w stronę domu. Lily i ja
podziękowałyśmy Stefanowi za podwiezienie i także poszłyśmy do domu. Lily
poszła do swojego pokoju, a ja skierowałam się do swojego. Gdy byłam w pokoju
od razu weszłam do łazienki. Spuściłam zimną wodę i zaczęłam ochlapywać nią
twarz. Nagle przypomniałam sobie gdzie widziałam Stefana. Szybko wybiegłam z
łazienki i skierowałam się do pomieszczenia, gdzie zbierałam informację o
brunecie. Zaczęłam szperać w szufladzie by znaleźć to o czym pomyślałam. Miałam
szczerą nadzieję, że tylko mi się zdawało, ale gdy natrafiłam na zdjęcie
bruneta z pewnym mężczyzną moja nadzieja prysła niczym bańka mydlana. Mężczyzna,
który siedział obok bruneta i najwyraźniej świetnie się bawił to Stefan…
Wreszcie udało się coś napisać…
Rozdział średnio mi się podoba, ale niestety wena ostatnio
mnie opuściła ;(
Mam nadzieję, że szybko wróci.
Rozdział dodałabym szybciej, ale niestety Internet mi
nawalił…
Chciałam też powiadomić wszystkich czytelników, że na blogu
pojawił się zwiastun. Jeśli mielibyście ochotę go obejrzeć to zapraszam do
zakładki „Zwiastun”
Pozdrawiam Caroline.
OMFG *,*
OdpowiedzUsuńCudo!
To takie smutne, że mama Caroline nie żyje ;c
Nienawidzę tego typu scen, bo zwykle łzy cisną mi się do oczu.
Co do Stefana...
Wow. Nie spodziewałam się, że nasz lekarzyna będzie powiązany z Damonem. Jednak lubisz mnie zaskakiwać :)
Życzę weny! ♥
Enjoy xx.
Biedna Caroline :(
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ! Czekam na kolejny i zapraszam na moje blogi:
www.thestorydamonasalvatore.blogspot.com - nowy rozdział
www.nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com
www.klauspierwotnahybryda.blogspot.com
Rozdział super !!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nexta !!
Super rozdział ! Biedna mama Care i dziewczyny. Stefan *o* Super ! Czekam na następne.
OdpowiedzUsuńŻal mi Care, naprawdę. Biedna jest, umarła jej matka, przecież... żaaal :( To przykre. :(
OdpowiedzUsuńZa to fajnie, że w końcu wprowadziłaś Stefana, lekarz, mrr. xD A Katherine jaka mądra, kurczę. Ma łeb, powinna zostać detektywem, czy czymś takim. Już niedługo odkryje Damona. Czekam na ten moment. :D I czekam na nn. :D
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, słońcaa, zdrowia i wiele innych. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Co za emocje! Padłam pod stół i nie mogę się pozbierać, tak mi się podobało!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!!!
Zapraszam też do siebie :
http://law-of-death.blogspot.com/
http://my-world-is-your-name.blogspot.com/
Boszsz... Akurat w tym rozdziale udało ci się uniknąć Zrobienia Dużej Ilości Błędów, Stąd też Hejt jakiś Bardzo Obszerny nie będzie... Zaczynajmy zatem. Wszyscy tutaj komentujący piszą o dużych emocjach, wzruszeniach itp. ale ja jakoś... nie odczuwam tego typu emocji ;p Możliwości są dwie: Albo ja jestem nie czułym sukinkotem, albo Autorce po prostu nie idzie opisywanie i oddawanie emocji Głównych bohaterów, Zaś jej ''Fanki'' (40% To koleżanki z Gimbazy, 40% to Użytkowniczki Które napiszą tutaj czysto pozytywną opinię i ''przy okazji'' Wypromują własnego Bloga, zaś kolejne 20% z miejsca uznaje takie blogi za fenomenalne Ponieważ Klaus) cóż... nie są do końca obiektywne :) To która z tych hipotez jest właściwa pozostawiam do samodzielnej oceny... A właśnie- Klaus. Tutaj jest on nazywany Stefanem, ale Poza tym faktem oraz utratą kłów To jedna i ta sama Osoba, przemianowana Chyba tylko po to aby było fajnie ;p No i chyba nie muszę wspominać, że teraz już tylko czekamy aż zakocha się on w głównej bohaterce z wzajemnością... Jeśli chodzi o moment wyznania sobię tej miłości, to osobiścię celuję tak w 14 rozdział. Nieprzewidywalna i zaskakująca fabuła jest najważniejsza... Narracja jest, o dziwo, wciąż całkiem niezła. Tutaj Chciałbym zakończyć swój dość (zapewne) Krótki Hejt. Ocena Końcowa to 7 zjaranych reniferów na 6 energicznych mrówkojadów. Pozdro^^
OdpowiedzUsuń