*Oczami Katherine*
- Damon, na jaki temat?- krzyknęłam.
- Katherine- podszedł do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie-
Obiecuję, że wszystko ci powiem, ale w odpowiednim momencie.
- Kiedy będzie odpowiedni moment?- nie chciałam dać za
wygraną, ale to było cholerne trudne.
On miał taki głos jakby… Jakby się troszczył o mnie,
zależało mu, trudno mu było mnie okłamywać.
- To wszystko zależy od gangu- oznajmił- Niedługo będzie
nasze zebranie, podczas, którego mamy uzgodnić czy ty, Lily i Caroline
będziecie należeć do gangu czy nie, a także mamy uzgodnić czy możemy wam
powiedzieć o tej sprawie.
- Poczekaj… Mam należeć do gangu?- spytałam wystraszona.
Gang to ostatnie miejsce, do którego chciałabym trafić.
Tak samo pewnie myślą Lily i Caroline.
|
"[..] naprawdę nie chce żebyś tam trafiła" |
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale naprawdę nie chce żebyś tam
trafiła- powiedział.
Uwierzyłam mu.
Katherine, co do cholery jest z tobą nie tak?
To morderca!
- A Lily i Caroline?- zapytałam
- Mam nadzieję, że tam nie trafią- oświadczył.
- Ale czy możesz coś zrobić, by na pewno tam nie trafiły?-
spytałam.
- Wątpię żeby tam trafiły, ale będzie głosowanie. Ja, Klaus
i Stefan na sto procent będziemy przeciw, Roseanne będzie pewnie na tak i
zostali jeszcze Zayn, Liam, Niall, Harry i Louis- powiedział.
- Damon, wiesz, że ja nie mam pojęcia, o jakich ludziach ty
mówisz… No może po za Stefanem, twoją siostrą i Zaynem- oznajmiłam.
Brunet się uśmiechnął.
- Pamiętasz tego chłopaka, co powiedział nam o tym, że Lily
i Caroline poszły na policję?- zapytał.
Kiwnęłam głową.
- To był Liam. Nialla, Harrego i Louisa poznasz na zebraniu,
a Klaus to brat Stefana. Jego też tam poznasz- powiedział.
- Chwilę… Ja też idę na to zebranie?- zapytałam zdziwiona.
- Tak. Ty, Lily i Caroline tam będziecie- powiedział.
- Lily i Caroline?- spytałam pełna nadziei, że je spotkam.
Przytaknął głową.
Uśmiechnęłam się lekko.
Damon miał już coś powiedzieć, ale do domu wpadł jakiś
chłopak o bujnych lokach. Ciekawe, kto to?
- Styles… Co ty tu robisz?- zapytał oschle Damon.
- Przyszedłem powiedzieć, że Caroline jest już z Klausem-
powiedział.
Chwila on mówił o Caroline? Mojej przyjaciółce?
- To dobrze. A teraz możesz już sobie iść- oznajmił Damon.
- Ej… Myślisz, że jak Caroline niedawno dopiero znalazła się
u Klausa, to on jej nie zostawi, no nie?- zapytał.
- Wydaje mi się, że nie- powiedział Salvatore zdziwiony
zachowaniem chłopaka.
- To dobrze- odetchnął z ulgą.
O co chodzi?
Nagle twarz Damona z diametralnie się zmieniła. Przed chwilą
była zdziwiona, a teraz wygląda jakby wszystko zrozumiał, ale jego twarz wyraża
również złość…
Tylko na co on jest zły?
- Coś ty do cholery zrobił?!- zapytał.
- Nic… Ja po prostu- wypowiedź chłopaka przerwał trzask
drzwi.
- Styles! Gdzie jesteś?!- ktoś się wydarł.
|
"Styles! Gdzie jesteś?!" |
Twarz chłopaka o bujnych lokach teraz wyrażała tylko
przerażenie. Po chwili do pomieszczenia wpadł jakiś mężczyzna.
- Katherine idź na górę- zwrócił się do mnie Damon.
- O co chodzi?- spytałam zdziwiona.
- Później ci powiem, o co chodzi, ale teraz proszę idź na
górę.
Już chciałam coś powiedzieć, ale Damon posłał mi spojrzenie
niecierpiące sprzeciwu. Muszę się go posłuchać. Powoli weszłam po schodach i
skierowałam się do sypialni. W drodze do pokoju usłyszałam głos Damona.
- Klaus, o co chodzi?
Klaus… To nie był brat Stefana, który miał się opiekować
Caroline?
*Oczami Damona*
- Klaus, o co chodzi?- spytałem zdziwiony postawą mojego
przyjaciela.
- Później ci powiem, co ten pierdolony sukinsyn zrobił, ale
najpierw musze z nim porozmawiać- powiedział.
- Styles, co ty zrobiłeś- warknąłem do chłopaka, który stał
za mną.
- Nic takiego- mruknął.
- Nic takiego!?- wrzasnął Klaus i chciał się rzucić na
bruneta, ale go powstrzymałem.
- Klaus masz mi TERAZ powiedzieć, o co chodzi!- krzyknąłem.
- Sukinsyn chciał zgwałcić Caroline- powiedział mój
przyjaciel.
Że co proszę? Jedno jest pewne. Styles jest już martwy.
- Co zrobiłeś?!- skierowałem moją wypowiedź do Harrego,
który odzyskał odwagę.
- No wiesz… Ona jest bardzo seksowna i po prostu chciałem
się z nią trochę zabawić- powiedział pewny siebie.
Klaus nie wytrzymał. Rzucił się na Stylesa i zaczął go
okładać pięściami. Wiedziałem, że jeśli nie zareaguje, to Harry już niedługo
będzie martwy. Z jednej strony chciałem żeby zginął, ale z drugiej… Nie chce mi
się szukać kogoś nowego do gangu. Odciągnąłem swojego przyjaciela od Harrego,
przy okazji zarabiając pięścią w twarz od Stylesa.
- Klaus… Posłuchaj mnie. Idź teraz do Caroline, a ja się nim
zajmę- powiedziałem.
- Damon, on chciał…- zaczął wściekły, ale mu przerwałem.
|
"[...] on chciał..." |
- Wiem Klaus. Gdyby na miejscu Caroline była Katherine
zareagowałbym identycznie, ale jeśli byś go zabił, stracilibyśmy kolesia od
brudnej roboty- oznajmiłem.
Klaus chwilę się zastanawiał, ale po chwili dał za wygraną.
Pożegnał się ze mną i ruszył do drzwi.
- Styles jeśli zrobisz to jeszcze raz, to będziesz na sto
procent martwy- syknął i wyszedł.
Odwróciłem się do chłopaka.
- Zjeżdżaj stąd Styles. I nie waż mi się pokazać jutro na
zebraniu- warknąłem i chłopak opuścił mój dom.
Podszedłem do barku i nalałem sobie Whisky. Musiałem
odreagować. Miałem za dużo na głowie, jak na normalnego człowieka. Roseanne
nieakceptująca Katherine, martwa mama Caroline, przypuszczenia Zayna i Julie,
nowy gang, który może nam zagrażać, ojciec Caroline, Styles przystawiający się
do Caroline i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ta tajemnica, o której nie
mogę powiedzieć Katherine, co jest cholernie trudne. Nie potrafię przed nią
ukrywać czegokolwiek. W jej towarzystwie czuje się inaczej. Do nikogo czegoś
takiego nie czułem. No może oprócz Arii, ale to już skończony rozdział.
- Damon?- moje rozmyślenia przerwał głos Katherine.
Odwróciłem się w jej stronę i uśmiechnąłem się. Na jej
twarzy widziałem zmartwienie. Ona się martwi? Tylko, o co?
- Coś się stało?- zapytałem z troską w głosie.
- Miałam zapytać o to samo- uśmiechnęła się lekko.
Boże jaka ona jest piękna!
- Ktoś cię uderzył?- zapytała po chwili.
O czym ona mówi? A no tak! Momentalnie dotknąłem miejsca,
gdzie Styles mnie uderzył.
- To nic- powiedziałem.
Katherine chwilę na mnie patrzyła, uśmiechnęła się lekko i
poszła do kuchni. Zdziwiony podążyłem za nią wzrokiem. Po chwili wróciła do
mnie z dużym nożem w ręku.
|
"[..] to tym nozem dużo nie zdziałasz" |
- Jeśli chciałaś mnie zabić to tym nożem dużo nie zdziałasz-
zaśmiałem się.
- Zamknij się- warknęła, z trudem powstrzymując się od
śmiechu.
Podeszła do mnie i przyłożyła ostrze noża do mojego
obolałego miejsca.
- Więc… O co chodziło Klausowi?- zapytała.
- Skąd wiesz, że on ma tak na imię?- odpowiedziałem pytaniem
na pytanie.
- Usłyszałam, że się tak do niego zwracasz- powiedziała.
- Chciał po prostu zabić Stylesa- wyznałem.
Katherine zrobiła wielkie oczy.
- Dlaczego?- spytała.
- Bo chciał zgwałcić Caroline- powiedziałem.
- Co chciał zrobić?!- wybuchła.
- Kath spokojnie… Nic jej się nie stało. Klaus w porę
zareagował- powiedziałem.
- Obiecałam jej, że to się już nie powtórzy- powiedziała
sama do siebie.
O co jej chodzi?
- Boże! Jaka ja jestem beznadziejna w składaniu obietnic-
powiedziała.
Podszedłem do niej i położyłem swoje dłonie na jej szyi. Spojrzała na mnie zdziwiona.
|
"Katherine, o co chodzi?" |
- Katherine, o co chodzi?- spytałem.
- Tyler- były chłopak Caroline też próbował ją… - nie
potrafiła tego powiedzieć.
- Cii.. Nie musisz nic mówić- powiedziałem i mocno ją
przytuliłem.
O dziwo nie protestowała. Wtuliła się we mnie jeszcze
bardziej i zaczęła płakać.
- Powinnaś się położyć- stwierdziłem.
Katherine pokiwała głową i ruszyliśmy na górę. Dałem jej
jakiś mój za mały T-shirt, ale pewnie na nią i tak będzie za duży i brunetka
weszła do łazienki. Gdy wyszła zająłem jej miejsce. Gdy skończyłem wyszedłem z
pomieszczenia i zastałem Katherine leżącą na łóżku i patrzącą na moje zdjęcie z
Ross. Gdy tak patrzyłem na lekko uśmiechniętą brunetkę mogłem sobie wyobrazić,
że tak może być już zawsze. Ona za mną. To by było piękne.
- Widać, że jesteście rodzeństwem- oznajmiła.
- Tak?- spytałem i również położyłem się na łóżku.
- Tak. Tutaj na zdjęciu jesteście do siebie podobni z
wyglądu, zaś teraz z charakteru- powiedziała.
- Chyba masz rację- oznajmiłem.
- Na pewno mam rację- zaśmiała się.
Boże, jak ona pięknie się śmieje.
|
"Dziękuje" |
- No dobrze panno „zawsze mam racje”. Powinnaś iść spać-
powiedziałem.
Ponownie się zaśmiała.
- Dziękuje- wyszeptała po chwili.
- Za co?- spytałem zdziwiony.
- Za to, że mnie jeszcze nie zabiłeś, za to, że chronisz
Lily i Caroline, za to, że jak do tej pory nie dałeś mnie skrzywdzić. Po prostu
dziękuje- powiedziała cicho- Dobranoc Damon- dodała i odwróciła się ode mnie.
Chwilę zastanawiałem się nad tym, co powiedziała i czy na
pewno to powiedziała i zasnąłem z myślą, że rano obudzę się obok niej…
Hej!
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale nie miałam
weny.
Jak Wam się podobał rozdział?
Życzę Wam miłego weekendu i ładnej pogody xx
Pozdrawiam Caroline.